Naszym dzieciom.


9 kwi 2014

ZOO

 Słowo się rzekło, zatem jest zoo, moi mili. Tym razem spoglądają na nas intrygujące zwierzaki z wierszyków Jana Brzechwy, zilustrowanych przez Teresę Wilbik. Książka sama wpadła nam w ręce prosto z bibliotecznej półki. Musieliśmy więc porównać z nią nasze papierowe zwierzaki albo stworzyć nowe.
Pamiętam, że sama zapamiętale recytowałam te zabawne teksty podczas szkolnych występów. I choć doczekały się one licznych wznowień, w postaci małych, kolorowych i kieszonkowych bajeczek, to jednak rzadko spotyka się przy tym tak plastyczne i zadziorne obrazki, jak poniżej.
Pierwsze wydanie: "Nasza Księgarnia", Warszawa 1966. My korzystaliśmy z książeczki wydanej w 1987 roku, z aż czwartego jej wydania.


  







Jak się okazało, nasze zwierzaki pasują w sam raz także do teatrzyku, który zrobiliśmy jakiś czas temu ( w odpowiedzi na zakatarzony nos i wołanie: Mamo, nudzę się!).
Powstał na szybko, z tego co było pod ręką: tekturowe pudło, rolki, kredki, bibuła. Synek malował, przylepiał i wymyślał scenerię;) Między innymi prosił o ul, las i księżyc. Dzięki czterem scenom mamy nieskończone pole do popisu w wymyślaniu przedstawień. Czasem to szalone improwizacje! K. jest w tym coraz lepszy. 
Rozmowa z widownią: (oczywiście wśród śmiechów i chichów;)

- Dzień dobry, jestem wilk.
- Dzień dobry, a co robisz wilku?
- Idę po miód. (...)Mieszkam w lesie. Mam dużo kolegów... tygrysa, lisa, świnkę...
- Świnko, a ten wilk cię jeszcze nie zjadł?
- Nie, chrumknę na niego...
- Pszczółko, czy dasz nam trochę miodku? Lis powiedział.
(...)



Cieszy mnie fakt, że lubi się nim bawić, stale go gdzieś za sobą wlecze i niewielkim kosztem, ma wspaniałą zabawę.