Naszym dzieciom.


26 maj 2017

Kółko graniaste

Zupełnie nie wiem jak i kiedy książeczka Joanny Pollakówny trafiła pod naszą strzechę, dość że napotykam ją raz w jednym stosiku książek, raz na regale, a innym znów razem w skrzyni ze starociami. Nikt się nie garnie do cieniutkiej oprawy skrywającej trudne ilustracje. Jednak wystarczy zaintonować którąś z przedszkolnych melodii, np. tytułowe Kółko graniaste lub Ojciec Wirgiliusz, żeby rozpoznać w wierszach Pollakówny znajomą treść. Dziecięce piosenki, wyśpiewywane niezmiennie od kilku już pokoleń, poetka adaptowała na grunt literatury. Oprócz nich autorka dotyka lirycznym piórem kilka popularnych, ruchowych zabaw podwórkowych, muska słowem dziecięce zabawy artystyczne, a także próbuje uchwycić zmienność natury. Wszystkie te zabiegi przypominają rodzaj tańca, balansowania na kanciastej bryle, tak jak na oładce książki. Tytułowy wiersz jest u Pollakówny kluczem do interpretacji sztuki dziecięcej i jej roli, którą odgrywa. Autorka sama interesowała się historią sztuki i pisała liczne eseje z tej dziedziny.

KAW 1975, wyd. II



Wypunktowując: po jednej stronie mamy pewną powtarzalność dziecięcej zabawy, mającej swoje źródło w słownym folklorze dzieci (znane nam ustne powtarzanki, wywołania czy wyliczanki, wypowiadane aż do znudzenia), korowód bawiących się, cykliczność zachowań kulturowych, pęd za zabawą, która równa się pędowi za życiem, taneczne wirowanie i kręcenie się niczym na karuzeli. Podobne elementy będą we wszystkich zabawach ruchowych, inspirujących poetkę do napisania wierszy Piłka i Berek
Patrz jak długo mogę! Dziecko odczuwa naturalną, dziką, potrzebę powtarzania wyuczonej czynności, która sprawia przyjemność, dzięki której ma się poczucie kontrolowania siebie. Wzmacniania swego ciała, wytrenowania swojej predyspozycji. Trwania tu i teraz w zabawie. Ileż razy mogę to obserwować:
 -Mamo, popatrz, tak umiem (i tu następuje popis: unoszenie nóg, schyłki, podrzuty, i inne wygibasy z zamysłem ćwiczone i naśladowane; a te pompki czterolatki na PKP były cudne ostatnio - J., i K. uściski!). Kółko graniaste jest właśnie takim najlepszym przykładem nie tyle wyreżyserowanej przez opiekuna pioseneczki, odtworzonej i poprawnie wykonanej przez dzieciaczki, ale w swej warstwie literackiej - o czym przypomina poetka, przekształcając treść zabawy na swój sposób - jest typowym deus ex machina, czynnikiem warunkującym zmianę, postęp. Koło, które ma kanty staje się wielokątem, nie może się w nieskończoność toczyć, zabawa nie może się nieznośnie przedłużać, musi nastąpić jakieś Bęc! I to nie jedno. Piłka, która wypada z rąk czy berek, który cię dogonił, generuje zmianę, przenosi nas o pułap wyżej. Bo można coś zrobić od nowa lub inaczej, coś dodając lub odejmując. Dlatego dzieci z takim oddaniem bęcają czy się to komuś podoba, czy nie;) 




Kraina Na Opak, tak jak kraina po drugiej stronie lustra, do której docieramy na różne sposoby, a dzieci głównie przez rozwirowaną wyobraźnię, pozwala widzieć rzeczy innymi. Powrót do rzeczywistości, nawet jeśli to bolesny kontakt z podłogą lub ziemią, jest zawsze czymś nowym, ponieważ zdobyte doświadczenia pozostają w "osobniku" (słówko zapożyczone od Lidulki) ugruntowane. 
Tak się złożyło, że nasza L. miała mieć następnego dnia taneczne występy z okazji Dnia Mamy i Taty. Mąż poprosił ją, żeby pokazała mu jak zatańczy, ponieważ nie będzie mógł być na przedstawieniu. Córka skwitowała wszystko śmiechem, oświadczając, że do tego są jej potrzebne chustki i dużo osobników, po czym odtańczyła przed tatą swój własny taniec pełen podskoków, obrotów, przewrotów, wymachów i rozbiegów od ściany do drzwi i z powrotem, a tak przy tym autentycznych, że zapierały dech. 






Anatomię ruchu, dziecięcej dynamicznej ciekawości, badania i poszukiwania w obrazie przekazał Jerzy Jaworowski.



Wiersz Dom z pudełka zawiera w sobie kwintesencję kreatywnego dziecka, które tworzy zajmujące go światy z tego, co ma pod ręką. Dom z pudełka - coś z niczego. Niezależnie od tego czy zabawa naśladuje rzeczywistość czy zmierza tylko w sobie znanym kierunku (jak w wierszu Malowanie), jest tym, co napędza rozwój. Świeża, odkrywcza, pełna śmiałości i naturalności jest wręcz niezbędna jak czyste powietrze.
Tektura i karton inspirują nieustannie. Foremne pudło dla dziecka posiada kształt niemal idealny. Małe i duże, każde na wagę złota:) Dajcie dziecku pudło i zostawcie je z nim same. Po jakimś czasie wróci do Was z nowym pomyłem, przeróbką, prośbą o pomoc przy udoskonaleniu inwencji... Zresztą, na pewno wiecie:):)
A oto podgląd na to, jak bardzo nasze dzieci uwielbiają pudełkowe zabawy:

                                       
 przenośny domek piętrowy na małe zabaweczki, zrobiony kiedyś wspólnie z L.

                                          kraina dinozaurów w pudełku Kacpra

                             pudełka-leśne domki na kasztany i inne skarby

                  książki artystyczne w pudełku, dziecięce opowieści i obrazki schowane w środku
                                           
                    pudełka - niespodzianki, najfajniejsze takie samodzielne od A do Zet (Lidka)

pudła sensoryczne - kraina koników (Kaja)

pudełkowa stacja

                           baza Star Wars w pudełku - wykonanie w całości Kacper

                     miasto; sklepy z pudełek: kwiaciarnia, księgarnia, warzywniak...


pudełka, w których wyeksponowaliśmy kolekcję kamyków z upodobaniem zbieranych przez dzieci 

       powstają też teatrzyki różnej maści i kalibru, przetwarzane wielokrotnie


Kółko graniaste Pollakówny, podobnie jak zaczarowane kółko Misia Uszatka, o którym opowiadaliśmy tutaj-zapraszam, znów zatoczyło dziejowe koło:) Jaki wnosi wkład w we współczesną twórczość dla dzieci? Czy jest reliktem swojej epoki a znana piosenka jest już maniakalnie wyśpiewywana w placówkach publicznych? Paradoksalnie, myślę że im więcej kółka o dziwnych, graniastopodobnych kształtach w literaturze dla dzieci, tym lepiej. Im więcej dziecięcego podejścia do bęcania, do kładzenia kolorów i linii, eksperymentowania ze słowem, tańcem, sportem, zabawą, śpiewem - tym ciekawiej, prawdziwiej. Trzeba wiedzieć, co właściwie wprawia to koło, chwytających się za ręce dzieci, w ruch. 
Z radością patrzę na nasze najnowsze pozycje na półkach i stwierdzam, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale co kolejne to dojrzalsze:)

Na sam koniec, odkrywcza zabawa dwulatki, która z dumą zwinęła swoje "kółko" i zawołała, żeby je nazwać i pokazać....

oraz ciekawa propozycja matematycznej zabawy (w książce pt. Liczymy na spacerze. Matematyka na każdą pogodę, Emma Adbåge, Zakamarki 2016)...



a stąd już niedaleko do heksagonalnego plastra miodu i praw rządzących w naturze czy języku opisującym ją...

1 maj 2017

Karuzela

Wałkujemy Kubiaka dosłownie i w przenośni, głównie za sprawą kolorytu jaki oddaje jego poezja dla dzieci. Pamiętacie, jak mówiliśmy o tym, że ów poeta pisywał barwnie i żywiołowo dla małych czytelników? Potwierdza to jeden z wydanych w 1957 roku tomików w fantastycznym opracowaniu graficznym Adama Kiliana.
Nic to, że w oprawie introligatorskiej. Nic, że do cna spłowiały egzemplarz, ale wciąż jeszcze stał na półce w bibliotece. Zagadkowa książka, skrywająca kolorowe stronice, a na ich tle jakieś kreski, bohomazy, kolaże z wykorzystaniem gazety i starego zeszytu, kartki z kalendarza-zrywki, a nawet druczków pocztowych. Mowa o Karuzeli Tadeusza Kubiaka (Nasza Księgarnia, wyd. I, redakcja: Celina Żmihorska).


Kilian podszedł bardzo twórczo do treści wielu wierszy, które ogólnie dotykają istoty tego czym jest zabawa-ruch u dzieci. Kręcenie się na karuzeli w takt muzyki z katarynki, jazda na łyżwach i ślizg na lodzie, szusowanie na nartach, skakanie na skakance, puszczanie latawca, bieg, gonitwa przy wtórze śmiechu, grają tu pierwsze skrzypce tylko z pozoru. Poeta pokazał dość lirycznie, że ważny jest również ten niematerialny ślad zabawy, dźwięk długo wiszący w powietrzu i wibrujący przeciągle. Ruch i dźwięki idą tu w parze. Tam, gdzie pojawia się dziecko ze swoją zabawą i poznaniem otoczenia, tam w ślad za nim rysuje się kreska, jak za samolotem lecącym wysoko w przestworzach.
Próba uchwycenia tego zjawiska jest wyczynem karkołomnym. Dziecięca umiejętność przechodzenia przez fizyczno-emocjonalne stany skupienia jest porównywalna chyba tylko z prędkością światła:) A jednak poeta próbuje dogonić śmiejące się podczas zabawy dziecko; nawet wciela się w pierwszą osobę, przeżywa radość i gorycz zjazdu, skoku, upadku, lotu, gry i manipulacji skonstruowaną zabawką. Zapisuje swoje liryczne obrazy zanim znikną z pola widzenia:

Ten obłoczek różowozłoty
to ostatni, jesienny motyl.
Przyjrzyj mi się uważnie, córeczko,
jak frunie nad ścieżką, rzeczką...
Przypatrz mu się - bo jeszcze chwilka
i już nie będzie motylka.
(Wierszyk jesienny)

Obserwacja przyrody także nasuwa podobne wnioski: z lodu w deszcz, z deszczu w słońce, z wiatru w zamieć - istotna jest efemeryczność tych przemian. Dziecko umiejscowione na tym tle stanowi jednocześnie epicentrum zdarzeń i zostawia paradoksalnie krótkotrwały lecz uniwersalny ślad w historii.
Kubiak w duecie z Kilianem stworzyli coś niemal na kształt książkowego land art'u. Dla dziecka przestrzeń i ziemia są obszarem działań, na których zapisuje ślady swojej bytności, zabawy.
Naszym dzieciom podobały się zwłaszcza te ilustracje w książce, które zawierały plątaninę kresek, szusów i zjazdów. W rzeczywistości są im bliskie, ponieważ sami są na etapie świadomego i nieuświadomionego posługiwania się kreską. Propozycja poety, żeby narysować wrony na śniegu-białej kartce, to było ciekawe wyzwanie. A ślady kredek na kartce, ileż ich dostajemy dziennie? Obejrzyjcie, proszę, najpierw książkowe grafiki:






















Książka dostarczyła nam mnóstwa inspiracji do swobodnych, twórczych zabaw. Poruszając się z dziećmi od jednego do drugiego działania mogłam o wiele więcej wynieść z tej lektury. Mogliśmy wspólnie przechodzić od otoczenia domowego do naturalnego. Kolor, kreska, ślad zostawiony na płaszczyźnie oraz w przestrzeni poruszały naszą wyobraźnią i kierowały ją w różnych kierunkach, po to, żeby po raz kolejny zbliżyć ją do natury.
Oto, co udało mi się udokumentować i pozbierać  dla Was:

1.
Wałkowanie kolorowej kredy na tacce z solą nie tylko zabarwiło tę drugą i pozwoliło stworzyć oryginalny prezent. Czynność ta pozwoliła też przyjrzeć się rozdmuchanym śladom kredowego pyłu i pokolorować ten dzień i ciało w tęczowy sposób.

2.
Farby i woda. Tym razem użyte w kąpieli. Pozwoliły tworzyć zabawne rysunki, kropki i kreski. Do najciekawszych odkryć dzieciaki doszły polewając swoje ścienne malowidła wodą. Ściekające barwne krople były pilne śledzone. Szybko przechodziło się do abstrakcji. Kolory się mieszały. Wanna prosiła o pucowanie. Byłam zdziwiona, że im się to nie nudziło, kiedy dostawały nawilżające chusteczki i wdrażały skutecznie swoją polerkę. To była dla nich część zabawy. Kolejny ślad. Biały. Chusteczka wchłaniająca barwniki też była jednym wielkim śladem...;)

3.
Jakoś się złożyło, że w minionym czasie zrobiliśmy również inną kolorystyczną dekorację. Wybór kulek hydrożelowych nie był przypadkowy. Miały fascynować i poić roślinkę. Zainteresowanie dzieci kulkami przeszło najśmielsze oczekiwania. Dzięki temu, że dolewaliśmy do nich wody stopniowo, możliwe było podglądanie "na żywo" jak pęcznieją, fałdują i zmieniają się. Od początku łapki wędrowały do kuleczek i mieszały je doznając przemiłego uczucia chłodnej miękkości, opływającej dłonie. Ponieważ często widywałam ciekawe sposoby na podświetlanie kuleczek, zostawiliśmy sobie ich zapas do innej zabawy. Kolorową dekorację przemycamy do Kubiakowego tygla rozmaitości:

Dzieci są kolorowe,
błękitne i różowe,
i jak gwiazd jest ich tyle.
(Wakacje)

Dalej następują porównania do motyli, brzęczących pszczół i żywych iskierek, które do woli korzystają z uroków lata. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać potencjał małych żelowych kulek, które super sprężynują podczas rzucania o podłogę, aby rozwinąć ciąg skojarzeń... A dla zmysłów zabawa przednia!


4.
Kolorowe ślady nieuchronnie zbliżały nas do tego, co najistotniejsze: ślad, to pierwotny kontakt, dotyk, radość obcowania. Nawet upodobane przez dzieci palcowanie wszystkiego dookoła;) No nie ma siły, żeby nie przejechało któreś palcem po rozsypanej mące, kurzu, rozlanym płynie czy innej substancji... (wpis o kulinarnym aspekcie zabawy w literaturze już chodzi mi po głowie od dłuższego czasu).
Przejrzałam prace dzieci bieżące i wcześniejsze, dziewczyny obecnie w tym celują, w utrwalaniu śladu na papierze. Przy trzecim dziecięciu się już prawie o tym zapomina, jakie to ważne. Te stosy gromadzących się karteczek. Co to za gryzmołki? Trzeba to uprzątnąć... prawda?! Tymczasem powstają całe zabazgrolone książeczki spięte przez nie zszywkami...

                                ślady na kartce (L., K.)

                                 ślad pojazdu, piłki w kolorowance, latawca czy kredek (2-latka) - to nie tylko próba wypełnienia pola w obrębie jakiegoś kształtu, to zintegrowana z mówieniem czynność i zostawianie swojego indywidualnego, ekspresyjnego śladu! Wystarczy go uwolnić z powierzchni kartki:)

                                 ślady w programie graficznym (Kacper)
                                     
                       ślady na ścianie - energiczne malowanie sprawiło całej trójce mnóstwo radości:)
ślady na mapie, zabawy z mapą za pomocą pieczątki - oznaczanie miejsc, w których byliśmy
ślady na ścianie kredowej: do istniejących 'zapisków' każde z dzieci dodaje coś od siebie


5.
 By odkryć ślady utrwalone przez zabawę i w zabawie jakoś naturalnie pociągnęło nas na dwór. Obejrzeliśmy każdy skrawek trawnika, ogródka i piaskownicy. To niesamowite ile rzeczy zapisują dzieci swoją bytnością w przestrzeni nas otaczającej. Dookoła cały podwórkowy alfabet: wytarta ziemia pod huśtawką, udeptana ścieżka na skróty, płotek z wikliny na ich własnych grządkach, usypany wał piasku, rozsypana garść kamyczków, odbita piłka, zryw rowerowego koła... Ja ze swojego dzieciństwa dodałabym jeszcze to bezustanne grzebanie patyczkami w ziemi - w ślad za mrówką, szkiełkiem, kawałkiem ceramiki, ceglanym odłamkiem + oczywiście moje ukochane kasztanowe zabawy (u Kubiaka wiersz: O kasztanowym koniku, koziołeczku i jeżyku).

Odczytując tę naszą przestrzeń przydomową jako obszar naszych twórczych działań spróbowaliśmy odnaleźć w niej ślady naszego autorstwa lub 'zapisać' w niej nowe. Obserwowaliśmy wschody trawy i kiełkujących nasion lub dreptaliśmy po wielkim, zakrzywionym sercu wyciętym na trawie przez tatę (był jeszcze napis MAMA czytany wspak;)
6.
A w terenie tropiliśmy ślady zapisane w przyrodzie. Dzieci z upodobaniem odkrywały pnie drzew ogryzionych przez bobry, przewrócone na dróżkę. Wynajdywały ciekawe okazy: muszle winniczka, skorupki ptasich jaj, objedzone z nasion szyszki. Zbierały patyki, rysowały na ziemi i wydeptywały swoje własne ślady na brzegu. Odciski zostawione na piasku przez pojazdy to cała gotowa mapa do odczytania, na której dodatkowo można zaznaczyć własne zagłębienia, dziury, ślady stóp, kolan i dłoni. Wystarczy się trochę... pokręcić;)