Naszym dzieciom.


25 wrz 2017

Robale Szancera

Powietrzny desant pcheł, zaciekłe komary piłują cienki krzyk (za SDM), rosół lepki od much? Spokojnie, nie są to sceny z horroru czy filmu science-fiction, ale stare, sprawdzone i wciąż bawiące nas wiersze Brzechwy, z których wybraliśmy te najciekawsze o "robactwie". To jeden z bardziej pasjonujących tematów, które zgłębialiśmy minionego lata. Podchodziliśmy do niego dość emocjonalnie, raz z wielką ciekawością badawczą, raz z dużą rezerwą i nutką strachu, zwłaszcza jak coś nas potem żądli i swędzi;) Jak wiadomo, my dziewczyny, ogólnie dużo panikujemy wtedy. No dobra, może ja bardziej, bo dzieciaki lubią grzebać się z tatem w kompoście, w poszukiwaniu smakowitych rybich przynęt:)

Duży problem z owadzią plagą miał pewien drwal z wiersza Za króla jelonka oraz król Borowik, walczący z muchami, z wiersza Muchomory. Dzięki niesamowicie wystylizowanym i precyzyjnym rysunkom Jana Marcina Szancera owadzie perypetie zyskują na sile przekazu. Szancer, kojarzący się głównie z budowaniem nastroju baśniowego, uszczegóławianiem go i wynoszeniem do rangi stylu wysokiego (teatralna, wyrafinowana poza) tutaj użycza się stylowi niskiemu - satyrycznemu. Jan Brzechwa swój, dedykowany najmłodszym, poetycki utwór o walce rodziny drwala z nieznośnymi owadami, stworzył na kanwach klasycystycznych poematów heroikomicznych (może mieliście kiedyś okazję "zmęczyć" wojnę mnichów lub walki kotów i myszy za króla Popiela?). Jeśli tak, to pamiętacie obfite opisy scen batalistycznych, będące parodią sposobu, w jaki rozstrzygać miał się błahy zwykle konflikt. Wiersz Brzechwy może być także doskonałym przykładem rozwinięcia przysłowia strzelać z armaty do muchy...

Za rządów króla Jelonka rzeczywistym zarzewiem wojny był pewien środek owadobójczy, którego postanowił użyć rozsierdzony drwal, by raz na zawsze rozprawić się ze zdwojoną siłą owadzich rodów. Tak. Sprawa była to całkiem poważna, jeśli nie można już nawet spokojnie zmrużyć oka w nocy, bez uprzykrzającego życie bzyczenia...


Popularny od lat trzydziestych XX wieku flit cieszył się sporym zainteresowaniem w gospodarstwach domowych jako środek zaradczy na muchy, komary, karaluchy, pchły i inne insekty roznoszące zarazki. Do Brzechwy przemówiła zapewne kampania reklamowa owego środka, zakrojona na szeroką skalę. Jej głównym motywem była zdeterminowana i zwycięska walka dzielnych żołnierzy, w wizerunki których opatrzony był produkt (podaję za opisem eksponatu ze strony muzeum puckiego, zajrzyjcie koniecznie). 
Starsze, odosobnione wydanie wiersza (1950r.), którego niestety nie posiadam, zawiera ilustrację tej śmiercionośnej broni: Flitowe wojsko maszeruje/Z karabinami, w wielkich czapkach/Ustawia straż przy muchołapkach...

Wczytaliśmy się natomiast w tekst ze zbioru Od baśni do baśni (Czytelnik 1965, wyd. I) i stąd też pochodzą prezentowane grafiki. Prawdę mówiąc nie byłam pewna czy dzieci cierpliwie wysłuchają całości, nie przerywając czytania jakimś wybuchem walk na poduchy czy coś w tym rodzaju, dlatego podzieliłam wiersz na części. Dodatkowym zadaniem, które przyciągnęło uwagę rodzeństwa, było wyłowienie z treści jak najwięcej nazw owadów.





I posypało się jak z rękawa, te znane:
muchy, komary, stonogi, biedronki, żuki, trzmiele, szerszenie, ćmy, osy, koniki polne, kleszcze, motyle (dzieci ulubione), świerszcze, robaczki świętojańskie (moje ulubione). A dalej jeszcze: pszczoły i mrówki.
Te obco brzmiące, o które dzieci dopytywały:
prusaki, mole, karaluchy (spod poduchy), pająk krzyżak, chrabąszcz, a na koniec oczywiście sam imponujący, ściśle chroniony, chrząszcz jelonek rogacz.

Trzeba to oddać Brzechwie, że ubawić potrafił do łez. Wizja śpiących domowników, zaatakowanych przez pułki i szwadrony, dywizje i korpusy, kłutych bez pardonu w nosy i pięty wystające spod kołder, jest przezabawna - jeśli nie jest się w ich skórze:) Ciekawe jest również rozstrzygnięcie sporu, świetny pisarski wybieg, aby wyjść cało z tej opresji:) Dzieciom przypadła historia śmiesznej owadziej wojny.

Czy humorystyczne potraktowanie zmagań z plagą owadów przez poetę miało potwierdzić jego kpiący stosunek do skali problemu, jakim jest bezpośrednie sąsiedztwo z "robactwem"? Raczej może do skuteczności działania takich "niezawodnych" preparatów, co do których testowania i dzisiaj jesteśmy nieustannie nakłaniani? Jak podawał Kurier Warszawski z dn. 10.08.1916 r. nawet taki specyfik pochodzenia roślinnego, jak proszek perski, (którego drwal z wiersza zakupił aż dwie torebki) tracił swą moc lub bywał najzwyczajniej podrabiany (za 100 lat temu). Pamiętamy również Wojskiego z Pana Tadeusza daremnie uganiającego się za szczególnym rodzajem "muchy szlacheckiej":) Ale chodziło przecież nie o bagatelną sprawę, lecz o sterylność mieszkań i higienę osobistą. I dziś w sieci roi się od babcinych sposobów zwalczania tychże 'paskudztw'.

A może owadzie walki są częścią szerszego konfliktu społeczno-politycznego, który dzielił parędziesiąt lat temu społeczeństwo na tych, którzy wdrażali do opinii publicznej przekazy, iż stonkę ziemniaczaną zrzucili z samolotów na pola uprawne Amerykanie, i na tych, którzy tej propagandzie peerelowskiej nie dawali wiary. Eskadra chrząszczy transportowych (jak nazywa je Brzechwa) wbrew swym chęciom musiała jednak wywierać wpływ na najmłodszych uczestników ówczesnych akcji oczyszczania pól. Język nowomowy przeniknął do twórczości publicystycznej za sprawą cenzury. Stąd zwalczanie szkodnika ziemniaków przybrało charakter "działań militarnych" (przeczytaj więcej  w artykule).


Wiersz Brzechwy pt. Stonka i Bronka (Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne 1952) uznano w tym czasie za agitację na rzecz owej propagandy. Trudno go dzisiaj znaleźć również w zbiorach wierszy, a szkoda. Po latach brzmi on zupełnie inaczej niż chcieliby to dawni krytycy Brzechwy lub zleceniodawcy politycznego zamówienia. Odczytanie go w jakiejś mierze jako antyeposu jest dobrym tropem dla znawców i miłośników poetyckiego stylu autora.
Pozornie wiersz porusza ważne tematy społeczne, przeniesione wprost z Polskiej Kroniki Filmowej (25/1950) na karty lektury dla ówczesnych dzieci. To czyni utwór "ważnym" i "oświeconym", sztandarowym dla propagandy. Mamy  tu coś w rodzaju apostrofy do ludu, podstawowej komórki społecznej czyli "typowej" rodziny z PRL-u. Następnie, zaznajomienie czytelnika z modelową stonką, jej życiem i zwyczajami, a nawet cyklem rozwojowym. Te jednak sprzeniewierzają się interesom rodziny, jakimi są praca i pielęgnowanie tradycji żywienia się ... ziemniakami!
Na koniec na scenę wkracza społecznik w osobie dziewczęcia: Bronki, która wie, co powinna zrobić na wypadek stanięcia oko w oko ze stonką (czemu nie Wanda, lub Jadwiga?) Dziecko również jest modelowe: dobrze poinformowane, rozpoznało stonkę "z obrazka", złożyło meldunek do odpowiedniej instytucji.

W jednej z drużyn jest i Bronka.
Ona wie co znaczy stonka;
Wlała nafty do butelki,
W nafcie topi niszczycielki.
A liść każdy się uśmiecha:
- Z tej dziewczyny jest pociecha!


Ale po co tak się męczyć i pisać wiersz dydaktyczny okraszony ugrzecznioną uszczypliwością, ironią i przesadniami? Zwłaszcza dotyczącymi samej zainteresowanej, czyli żarłocznej i łakomej stonki:)
Wszystko po to, by uwydatnić efekt komiczny. 
Brzechwa to urodzony satyryk. Robi lekki ukłon w stronę publiczności-czytelników i mruga okiem. Chwali i gani. Pokazuje złożoność problemów, które dotykały ówczesne społeczeństwo. Przedsiębiorczość Bronki a rolę dziecka w propagandzie sukcesu i entuzjazmu.
Kreatywność kulinarną gospodyń na przykład a brak swobodnego przepływu towarów, słabe zaopatrzenie. Przyczajone konflikty między tradycją a postępem. Potrzebę rozgraniczania pojęć i demaskowania nowomowy.

Po robocie każdy siada
I przy stole obiad zjada.
A więc jeden je ze smakiem -
Dajmy na to - barszcz z ziemniakiem,
Inny - placki kartoflane.
Jeśli lubi kto odmianę,
Je ziemniaki podsmażone,
Czy tłuczone, czy pieczone,
Bowiem w każdym domu one -
O czym wiecie bez wątpienia -
Są podstawą pożywienia.


Podobny zabieg może kojarzymy z wierszyka Entliczek Pentliczek. O robaczku, któremu zbrzydła powtarzalność w jego menu:)


Może ktoś z czytelników bloga, mógłby przywołać konkretne wspomnienia na temat stonkowego epizodu:) Lub ktoś właśnie poznał stonkę z szancerowskiego "obrazka"?
Ja przynajmniej dopiero teraz odkryłam, dlaczego tę stonkę, wraz z jej larwami łapaliśmy za dzieciaka do butelek z wodą...spadek po epoce.

Poniżej jeszcze kilka innych "robali Szancera":





Pochodzą z wydania, z którego już wyrzucono "niechlubny" wiersz.
Brzechwa dzieciom, Nasza Księgarnia 1965, wyd. VII.

Ilustrację do wiersza Stonka i Bronka można zobaczyć w kolekcji Hipopotama :)
(link do przykładowej książki usunięty na prośbę).

Owady Jana Marcina Szancera są na ogół zmanierowane, występują w narzuconej sobie roli, często posiadają cechy ludzkie. Owa przesada w kreacji owadzich bohaterów potęguje komiczny wydźwięk ilustracji. Świetnie współgrają one z hiperbolicznym tekstem. Nie są to encyklopedyczne ryciny czy precyzyjne grafiki służące celom poznawczym, choć Szancer dołożył starań, aby oddać morfologię owadów.  Personifikując je, wkładając na nie historyczny kostium oraz wpisując je w określoną scenografię, ilustrator wskazuje czytelnikom na te obszary naszej obyczajowości i kultury, które wciąż jeszcze po macoszemu traktują samą naturę i naszą od niej zależność. Warto byłoby schować się pod liść paproci, żeby mieć potem zdolność racjonalnej oceny zjawisk przyrodniczych, warunków panujących w danym ekosystemie.
Ewentualnie pod liść ziemniaka. Jak kto woli;)

My, naturalnie, wolimy do lasu lub na łąkę w poszukiwaniu owadzich bohaterów. Nie wszystkich z wierszy Brzechwy udało nam się podpatrzeć, mimo to były to pełne uciechy akcje. Nie układaliśmy specjalnej lekcji do rozpoznawania robaczków. Pierwsze skrzypce grała ciekawość. Uważne oko. Czujność. Przełamywanie lęków i przyzwyczajeń.
Uzbrojeni w siatki na owady (jak Pan Kleks, który żywił się specjalnym gatunkiem motyli z...pestkami) penetrowaliśmy przydrożne zarośla i trawy, zapisując sobie w notesiku nasze spostrzeżenia:


 






To, że mrówki chodzą w poprzek drogi i znikają w małych otworkach w ziemi, że wokół tych wejść jest usypany, luźny piasek - wywnioskowaliśmy, że mrówki wyniosły go na zewnątrz ze swoich korytarzy. Inaczej niż te temperamentne, które spotkaliśmy raz w leśnym mrowisku. Dzieci zachwycały się szczególnie leśnymi żukami, które napotykamy na mchach lub idące po ścieżce. Przy okazji grzybobrania często zdarza nam się sprowadzić kilku leśnych lokatorów do domu - wnikliwie je wtedy oglądamy. Jednak samego jelonka rogacza, którego w taki sposób spotkała córka drwala z wiersza, nie udało nam się odnaleźć;)




L. zauważyła, że niektóre gąsienice (spotkaliśmy aż 3 gąsienice rusałki pawika) mają włoski i szybko chodzą. K., że Że pasikoniki są płochliwe ale rodzinne:)



Fantastyczne obserwacje przeprowadziliśmy na owadziej stołówce czyli w malinowym eko-gąszczu. Zobaczyliśmy całą rodzinę biedronek oraz byliśmy świadkami jak szerszeń porwał osę. Słuchaliśmy brzęczenia pszczół próbując wykraść im słodkie owoce. Ledwie się odganialiśmy od much i komarów.



Jeszcze wiosną byliśmy świadkami rójki chrząszczy, które miały całkiem zorganizowane wieczorne przeloty nad naszymi domami. Chłopcy z naszej ulicy zbierali przez całe wakacje różne okazy i co chwilę przychodzili pokazywać swoje zdobycze: uschnięte chrząszcze, larwy z drzewa, różne robaczki i schwytane z wielkim przejęciem pasikoniki. Nadawali swoje nazwy motylom: coca-cola i śmietanka:)
Obserwowali je przez nikogo nie zachęcani i wypuszczali całe to bractwo z powrotem.
Sporo mogliśmy się dowiedzieć z fantastycznie zilustrowanej, zachwycającej Wielkiej księgi robali Yuval Zommera  (Wilga 2017).



oraz z przyjemnością podglądamy wielokrotnie ilustracje Katarzyny Bajerowicz i Emilii Dziubak:)



Pobudzoną w ten sposób ciekawość poznawczą zaspakajamy u źródeł, wertując na przykład tomy przytargane przez K. z wypożyczalni.


                                   Atlas zwierząt Polski. Ilustrowana encyklopedia, Fenix



Kolejną odsłonę nietuzinkowych "robali" Szancera oraz nasze tropienie, a nawet hodowlę, owadów będzie można zobaczyć w następnym  poście o książeczce innego autora:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za podzielenie się Twoimi wrażeniami:)