Naszym dzieciom.


29 kwi 2015

Groszek i Natalia/W kieszonce

Kiedy dziecię przychodzi na świat zwykle najbliższa rodzina nastawia się na zmiany w swoim życiu. Trzeba przeorganizować tryb pracy, przysposobić otoczenie na przyjęcie nowego członka czy po prostu wsłuchać się w potrzeby tego najmniejszego człowieka w domu. To wszystko na ogół jest wiadome dla najbardziej wtajemniczonych mieszkańców, ale dla takiego na przykład domownika, jak nasz czworonożny pupil - to już nie taka prosta sprawa. 

Przekonał się o tym pewien sympatyczny jamniczek z książeczki pod tytułem Groszek i Natalia Wandy Majerówny (Krajowa Agencja Wydawnicza 1975, wyd. I). Groszek, bo tak wabił się ów bohater, ze swojej psiej perspektywy opowiada o tym, jak to jest, kiedy Pan domu na przykład ustawia dziecięce łóżeczko kosztem choćby ulubionego psiego fotela... Nie trudno wtedy o chaos w jamniczej głowie. Na szczęście, stworzenie zwane Natalią okazuje się rozumieć psią mowę i szybko zaprzyjaźnia się z Groszkiem. Pies towarzyszy odtąd Natalce w dorastaniu, które znowu nie przebiega bez niezwykłych zdarzeń. Zwłaszcza, jeśli jest się dzieckiem o wyjątkowych zdolnościach takich jak latanie...

Przezabawna opowiastka stała sobie dłuższy czas w Kacperkowym pokoju, ustawiona frontem cieszyła oczy okładką z ulubionym motywem. Czekałam, aż synek sam po nią sięgnie. Może to zbieg okoliczności (choć ostatnio wiele się ich zbiega i spotyka;) ale  poprosił o jej przeczytanie tuż przed narodzinami Kai. Tym bardziej cieszyłam się, że z humorem potraktujemy ten ważny temat. Przeczytaliśmy rozdzialikami i odłożyliśmy do wykorzystania. Pomysł kiełkował i czekał na realizację.

Aż do momentu, w którym zobaczyłam na aukcjach wydanie książki Iwony Chmielewskiej W kieszonce (Media Rodzina 2015)Dzieci niczym z babcinego haftu, ubrane w fartuszki z kieszonkami, zachęcały do zakupu i zajrzenia do środka. 


W naszej Chatce lubimy takie czytelnicze doznania, jak coś trąci myszką i do tego pachnie farbą drukarską;) Tak więc zajrzeliśmy do wnętrza autorskich kieszonek, a ich zawartość zupełnie przekroczyła nasze wyobrażenia. Dzieci dały się uwieść zagadkowym kolejnym stronom.

 A co łączy te dwie pozycje? Niewątpliwie pewien rodzaj realizmu magicznego oraz motyw kieszonki, a jakże:)

 

Nawiązując do ostatniego rozdziału z Groszka i Natalii postanowiliśmy zrobić własną książeczkę, taką, która byłaby o NAS.

 - Jesteśmy twoje Ciotki! - zawołały Ciotki, dotknęły policzków i noska Dziewczynki, i podały jej masę różnych paczuszek. (...)
- A tu... - szepnęły zawstydzone troszkę Ciotki - jest dla ciebie książeczka... od nas.
(...)
Myślałbym, że to wszystko mi się śniło, gdyby nie siedząca obok Natalka z małą, kolorową, szeroko otwartą książeczką...
Zajrzałem do niej ciekawie i aż podskoczyłem!
Zobaczyłem p r z e p i ę k n g o Psa Jamnika obok maluśkiej, grubiutkiej Dziewczynki...
TAK! SŁUCHAJCIE! To Natalia, a Jamnik... TO JA! Nie namyślając się dłużej wskoczyłem do książeczki, a za mną Natalia. Nie wierzycie? To otwórzcie na pierwszej stronie! No...?






Ilustracje (Ach!) - Krystyna Sienkiewicz

Koncept polegał na tym, by każdemu z domowników stworzyć jego osobistą kieszonkę, do której może schować swoje skarby, coś, co najlepiej go wyraża:) Oddaliśmy się wspólnymi siłami składaniu kieszeni z papieru i filcu, dobranych kolorystycznie; synek projektował ich wygląd, przyszywał samodzielnie guziki i brzegi; Lidka ozdobiła swoją kieszeń kolorową taśmą; mama dopomagała w napotykanych trudnościach. Strony książeczki podpisaliśmy z tyłu i wypełniliśmy zawartością: pamiątkami i sentymentalnymi drobiazgami. Najfajniejsze było dla dzieci wyszukiwanie owych skarbów i analizowanie ich znaczenia. Na końcu całość połączyliśmy tasiemką.








Kieszenie są pojemne, choć małe. Z biegiem czasu można je uzupełniać - dzięki temu nasza artystyczna książeczka może żyć własnym życiem, byśmy potem ze zdziwieniem odkrywali co się w niej jeszcze mieści:) I najważniejsze! Tych kieszeni nie trzeba wcale prać, ani obawiać się, że kieszeniowe znaleziska zatkają nam odpływ;)

Wpis powstał w ramach blogowego projektu PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ.

Przygody z książką

Zachęcam do dzielenia się Waszymi literackimi odniesieniami oraz do śledzenia spotkań ze słowem pisanym.


28 kwi 2015

Baśń o ziemnych ludkach

Gdzieś w zagłębieniu ziemi, w korzeniach drzew, w opuszczonych dziuplach, pod kamieniami i w mysich dziurach. Tak, one mogą mieszkać wszędzie. Ziemne ludki, krasnoludki czy inne skrzaty. Tego typu historie fascynowały mnie w dzieciństwie najbardziej. Może dlatego, że ten mały światek miałam na wyciągnięcie ręki - tuż obok domu las, pola, ogród. Tak więc siłą rzeczy rozumiałam i czułam "co autor miał na myśli" ;) Jako dziecko lubiłam przed zaśnięciem projektować w wyobraźni miniaturowe domki czy urządzać je szczegółowo.
Teraz te wyimaginowane skrzacie światy odchodzą do lamusa na rzecz, nazwijmy to roboczo 'małej psychologi dziecięcej', którą aż kipią współczesne książki dla dzieci. To dobre i ciekawe, ale najczęściej dla tego dziecka, które ukryte jest w nas, dorosłych. Natomiast dla prawdziwych dzieci ważne są te rejony, w których mogą poruszać się samodzielnie.
A kontakt z naturą im to umożliwia i uwrażliwia na trudniejsze sprawy, na ukochanie poezji codzienności.
Rozwikłanie tajemnic przyrody, antropomorfizacja jej darów to jedne z pierwszych etapów dorastania. Poznawanie niezwykłych światów, rozgraniczanie ich odbywa się naturalnie poprzez ich badanie.
Prezentujemy tym razem czytelniczą próbkę na podstawie znalezionej perełki Baśń o ziemnych ludkach Juliana Ejsmonda. Pierwsze jej wydanie nastąpiło w 1914 roku. Czy ta stuletnia historia może mieć dziś swoich odbiorców?

                                                          Nasza Księgarnia 1959, wyd. III

Trochę wytarte brzegi i pożółkłe strony skrywają tajemnicę pewnego malutkiego rodu, który z Wiosną żyje za pan brat. Ilustracje Teresa Tyszkiewiczowa.






  




Obudzone z zimowego snu ziemne ludki szykują się na przywitanie wiosenki, szyją kolorowe stroje, farbami odświeżają świat i kompletują podarki.
Przyznam, że w pierwszym podejściu nie przebrnęliśmy przez tę lekturę. Dzieci potrzebowały zachęty i czasu, by osłuchać się z tym rytmicznym, dziecięcym eposikiem, a przede wszystkim potrzebowały powietrza:) Czytanie na głos w domu groziło nam popadnięciem w monotonię, a to dlatego, że takiej stylistyki już się współcześnie nie uprawia. Pozostało tylko świadectwo dźwięcznej, polskiej mowy  - miejmy nadzieję, że za parę dekad nie będzie ona czymś tak mitycznym jak mowa elfów;)
Aby nie sprowadzać książeczki do roli przynudnawej, zamierzchłej historii, trzeba było działać i ów mrówczy ludek sobie zrekonstruować.
Najlepiej do tego celu nadały się takie materiały jak korki po winie - imitujące zdrewniałą naturę ziemnych osobników oraz barwny, ciepły w dotyku filc.
Pokazałam jak zrobić ludkom czapeczki i przyszpilić nosy. K. dzielnie zszywał nakrycia głowy a pod rączkami L. rósł szpilkowy las;)
W parę chwil zabawka była gotowa, mogła ożyć i prowadzić rozmowy słodkim głosikiem Lidii.



Następnie, przy pierwszej sposobności, spakowaliśmy ludki w kieszeń i zabraliśmy je na wieś do babci. Pokazałam dzieciom starą wierzbę, na którą to wdrapywaliśmy się z rodzeństwem i kolegami, by urządzić sobie na niej domek. Aż trudno uwierzyć, że przesiadywaliśmy w tych konarach całe przedpołudnia, taszcząc ze sobą na górę prowiant. Teraz w zagłębieniu kory schowałam uprzednio nasze ludki wyznaczając dzieciom zadanie odszukania ich. Nowe lokum chyba pozwoliło odczuć baśniową atmosferę i pogawędzić o stworzeniach zamieszkujących w różnych zakamarkach.



Dziadek pokazuje wnuczkowi jak wysoko właziła mamusia;)

A pod drzewem poznawczy raj: mnóstwo patyków do zabawy, ślimaczych muszli, kamieni i zwinnych jaszczurek:)

15 kwi 2015

O dzieciach czarnych, białych i w paski...

...różne wiersze i obrazki.

Nasza Księgarnie 1958, wyd. I

Obiecujący tytuł i okładka. Ten egzemplarz, zawierający 9 utworów dla dzieci, również ocaliliśmy przed przemiałem. I bardzo się cieszę, ponieważ spotkał się w Chatce na sowich nóżkach z ciepłym przyjęciem lub jak kto woli, z miłością od pierwszego wejrzenia. Czy można przejść obojętnie wobec takich artystycznych rarytasów, zobaczcie sami:
Napisał i zilustrował Zbigniew Lengren.

                                                               Czarny kiermasz





                                                                 Kocie oczy

                                                                       Szare i rude


                                                                   Słoniowy ząbek

                                                              Szmaciany skarb 
                       (znany jako samodzielne wydanie Gałgankowy skarb - Wydawnictwo Lubelskie)


Ogromnie przypadły nam do gustu humorystyczne wierszyki oraz karykaturalne obrazki. Spodobały nam się także zarysowane historie różnych dzieci: murzyńskich, pingwinich, kaczych, słoniowych i tygrysich.
W cudownie groteskowy sposób dochodzą tu do głosu dziecięce potrzeby i przeżycia, czy to beztroskiej zabawy, czy zaspokojenia samotności, potrzeby utulenia płaczu i uśmierzenia bólu, a nawet tak znamienna fizjologiczna potrzeba (która czasem odzywa się w najmniej odpowiednim momencie) - Mamo, psi, psi! ;)
                                                           
                                                                        Linoskoczek


Kacper chichotał bez przerwy podczas czytania. Nic dziwnego, że natychmiast chciał się bawić w "Czarny kiermasz" - zabawę z afrykańskimi atrakcjami.
- Ja zbuduję siłaczki, takie do siłowania - powiedział i już był w swoim pokoju, żeby coś zmajstrować.
W tym czasie z Lidulką przygotowałyśmy kosz ze słodkim upominkiem - tylko żyrafa by nam się przydała;)

Na miarę 'pokojowych' możliwości zorganizowaliśmy rzuty woreczkami sensorycznymi do celu (kiedyś tam uszyte przez mamę), przejażdżki wózkowe oraz tańce przy rytmie bębnów (tzn. pudeł). Dzieci chciałyby  pewnie jakoweś liny do wspinaczki i huśtawki - nadrobimy, nadrobimy w terenie.
K. zrobił spódniczkę z bibuły, w której dzieciaczki wykonywały murzyńskie podskoki i pląsy. Do zabawy zostały też przemycone indycze pióra, z których synek ma pióropusz - jego ostatnie zainteresowanie. Obowiązkowo w modzie musiał pojawić się motyw czarnych pasków.





Wyszedł z tego swoisty, ale sympatyczny miks dziecięco-kulturowy. Bo, choć ograniczają nas cztery ściany pokoju, to nie więżą one naszej wyobraźni:)

Żeby to jakoś okiełznać sięgnęliśmy po książeczkę obrazkową Księgę krajów i kontynentów, (Wydawnictwo Paweł Skokowski 1997) i album o dzieciach świata (Wydawnictwo Pascal 2006). Lidka bardzo lubi oglądać dziecięce fotografie. Dzięki temu oboje mieli okazję do poznania innych nacji. Szczególnie chyba byli zaaferowani egzotycznymi ubiorami i barwnymi zdobieniami, a K. dodatkowo mapami.

Natomiast temat różnorodności i odmienności, a w rezultacie temat bycia kimś wyjątkowym (nawet jeśli jest się w paski lub kratkę) zgłębiliśmy raz jeszcze na przykładzie dziecięcych bohaterów:
Zebry autorstwa Ifi Ude (Poławiacze Pereł 2013, il. Nežka Šatkov) oraz Elmera, którego napisał David McKee (Papilon -  po raz pierwszy Elmera wydano w 1989 roku (!).


Kiedy za parę dni w drzwiach "Chatki..." stanęła moja siostra z dekoracyjnym bębenkiem djembe, mogliśmy kontynuować tam-tamy, ku uciesze dzieci. Stworzyły one również swoje wykropkowane malunki za pomocą farby i patyczków higienicznych, inspirowane afrykańskimi barwami.

  


Tak, podczas, kiedy jedne "maluchy" faktycznie bywają pasiaste i kontrastowe, drugie na początku swego życia posiadają zdolność widzenia biało-czarnego;)
Dlatego wplatam w tym miejscu wątek percepcji wzrokowej małej Kai, dla której straszy brat zrobił już jakiś czas temu książeczkę obrazkową. Została ona wtedy zainspirowana głównie ideą książek artystycznych prezentowanych na blogu Emilowowarsztatowo.
Czarno-białe obrazki wydrukowaliśmy dzięki tej stronie oraz tej.  Synek czerpał dużą przyjemność z samodzielnego naklejania obrazków na kartonowe okładki (odzyskane ze starych notesów) i przewiązywania stron tasiemką - z radością teraz pokazuje swe dziełko siostrze:)


Wszystkim odwiedzającym ślemy uśmiechy!


*******
Warto pamiętać, że wierszyki Lengrena zebrane pod tytułem Małe, średnie i duże. Wesołe wiersze i obrazki ukazały się w 2011 (Wydawnictwo Prószyński i S-ka). Ciekawe sprawozdanie o nich możecie przeczytać  tutaj.

*******

Ruszyła druga edycja fantastycznego projektu PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ
I tym razem zostaliśmy przyjęci do grona współtworzących czytelniczą atmosferę.
Chcemy, zgodnie z duchem tego bloga, pokazywać Wam, w co dwutygodniowych odsłonach, książeczki warte odkurzenia.
 Postaramy się dzielić z Wami pasją czytania z dziećmi w różnorakiej formie:)

Przygody z książką