Nasza Księgarnia 1982, wyd.VI
Powyżej subtelne, lekkie a miejscami wyraziste prace Janusza Grabiańskiego, ilustrujące książkę niewątpliwie trącającą czułą strunkę w naszym wnętrzu: Idzie niebo ciemną nocą... Atmosfera nocy i usypiania, liryczne mruczanki Ewy Szelburg-Zarembiny, koty Grabiańskiego oraz cały przyjazny zwierzyniec z przydomowego ogrodu.
Wymienione wyżej wyliczenia to tylko główne atuty wydanego równo pięćdziesiąt lat temu zbioru wierszyków i kołysanek dla dzieci.
Dzięki poetyckiemu widzeniu świata codziennego przez podmiot liryczny możemy i my wspólnie ponucić, a nawet sami tworzyć melodie i animacje do znanych wersów.
Wystarczy na przykład kawałek sztucznego futerka, (które choć już dawno się opatrzyło, wciąż wynajdywane jest z jakichś czeluści i wykorzystywane do zabawy), aby zmaterializowała się domowa etiuda.
księżyce w "lisich czapach":
W ludowej tradycji zaobserwowana na niebie aureola wokół księżyca zapowiadała deszczowe dni, co wierszowany utwór Lisia czapa Szelburg-Zarembiny może potwierdzać. Urzekające zjawisko atmosferyczne w postaci rudej poświaty to doskonałe tworzywo poetyki nocy, wraz z nieśmiertelnymi już gwiazdkami w fartuszku, srebrną rosą, sinym miesiączkiem.
Noc, pomimo swego pociągającego piękna, może też być jednak "zła", a przynajmniej tajemnicza (Ciemnego pokoju nie trzeba się bać). Poetka oswaja porę snu obietnicą spokoju, bezpieczeństwa i baśniowych przygód. Śpiącego dziecka strzegą psy, koty i myszy - w wymiarze onirycznym te istoty są strażnikami niczym niezmąconego odpoczynku, w tle szeptanej i powtarzalnej melodii.
Szarobury (i "jużiowy") kot to błyskawiczna kreacja z czarnej taśmy (paski na szarych rajtkach), puszystego ogona, kamizelki i uszu z pianki:
Wcielanie się dzieci w role to świetny sposób na poznawanie własnego ciała. Plusem są miłe doświadczenia sensoryczne. Pamiętam z dzieciństwa, jak sama lubiłam otwierać maminą szafę i głaskać jej czarny jak noc, futrzany szal, który nazywałam imieniem naszej kotki Kiry :)
A, a, a... aaa... czy Aaaa! ?
Niektóre z wierszy wchodzących w skład zbioru poznaliśmy z późniejszego cyklu wierszy o porach roku (Na zielonej trawie, Na listeczku kalinowym, Dziadzio Mrok, Srebrne gwiazdki).
Ciekawe wydają się również króciutkie teksty zawarte w rozdziale pod tytułem Wierszyki Reni. Już we wstępie do książki autorka utożsamia się z podmiotem mówiącym w wierszykach (prawdziwie Irenę Szelburg nazywano zdrobniale Renią).
Te jedne z pierwszych dziecięcych utworów mogły stanowić podwalinę dla pisarki pod przyszłe teksty, zdradzają to podobne kierunki zainteresowań i podejmowane tematy. Pierwotne fascynacje czy reminiscencje z własnego dzieciństwa stanowią jakby nić, na którą poetka nawlekała swoje liryki.
Ewa Szelburg-Zarembina dzięki takiej konwencji artystycznej znacząco zbliżyła się do dziecięcego czytelnika i zapewniła sobie dobry, wielopokoleniowy kontakt z odbiorcami.
Sięgając do powyższego wstępu oraz uzupełniając swoje luki w znajomości biografii pisarki, pomyślałam, że możemy z dziećmi właściwie jakoś uczcić tę niezwykłą osobę.
Forma wycinanki wydawała się najfajniejszą do przeprowadzenia zabawy.
Powstały więc papierowe lalki, ludziki - motyw, o którym autorka wypowiadała się bardzo ciepło, a który zdecydowanie może stanowić sam w sobie metaforę jej twórczej i ciągłej pracy ukierunkowanej na dziecko.
Zbratana z czytelnikiem Renia, pokazująca i te beztroskie, i te smutne odcienie dzieciństwa; dziewczynka malująca "gromady lalek"; inicjatorka Pomnika - Centrum Zdrowia Dziecka; autorka najpiękniejszych polskich kołysanek - to dla niej, te kolorowe, pląsające i ożywione przez dzieci papierowe postaci:)
Lidia fantastycznie wczuła się w aktorkę animującą papierowe dziewczynki za pomocą pociągnięć nici, a użyczając im swojego głosiku uświadomiła mi zasadność najprostszych w formie zabaw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za podzielenie się Twoimi wrażeniami:)