Naszym dzieciom.


5 wrz 2014

Z kim na wyprawę? czyli "Przygoda z małpką"

Zapewne każde dziecko w pewnym wieku posiada swoją ulubioną zabawkę-przytulankę, z którą układa się do snu bądź po prostu zabiera wszędzie ze sobą. U nas takim nieodłącznym towarzyszem wypraw stał się, ku miłemu zaskoczeniu mamy, uszyty przez nią kot, Filemonem przez K. nazwany. Mały bierze go zawsze w odwiedziny do babci, fundował mu już przejażdżkę pociągiem, a tego lata zatargał go w plecaku aż na cypel helski:) Lidka z kolei uwielbia swoją tildową lalę uszytą przez ciocię Jolę.
Dlatego nie miałam wątpliwości kogo zabierzemy na leśną wycieczkę podczas ostatniego ciepłego popołudnia. Jesień u progu. Wystarczyło tylko szybko zapakować do torby najpotrzebniejsze rzeczy, by już za chwilę móc cieszyć się świeżym leśnym powietrzem.


Podczas gdy tatuś z synkiem ruszyli na poszukiwania grzybów skrytych w leśnym gąszczu, my z Liduśką z upodobaniem zbierałyśmy ogromne żołędzie, szyszki, kolorowe liście i sosnowe igiełki - już wkrótce będą nam bardzo, bardzo potrzebne:) Potem oczywiście była nieodzowna przerwa na posiłek w postaci herbatników i białej czekolady.

 

A wieczorem? Wieczorem do poduszki uczta bajkowa. Prawdziwa perełka wpadła mi ostatnio w ręce z 1964 roku, II wydanie, mocno rozklekotane, ale kompletne i do tego z niezwykłymi rysunkami pełnymi ciepła i wyrazu. Mowa o Przygodzie z małpką napisanej przez Stefanię Szuchową a zilustrowanej przez Janinę Krzemińską.



Historia czteroletniego Dudusia zawiera mnóstwo dziecięcych emocji, od ekscytacji samodzielną wyprawą do lasu, po beztroską zabawę, aż po przestrach, smutek i rozpacz z powodu zagubienia w tłumie ludzi.
Człowiek dorosły powiedziałby o tej książce, że jest w rzeczy samej przesycona dydaktyzmem. Pouczające jest zakończenie chłopięcej przygody, ponieważ przestrzega przed nieznajomością swego pochodzenia, nazwiska czy miejsca zamieszkania. Z punku widzenia dziecka, bajeczka ta jest swojego rodzaju inicjacją w świat dorosłych, świat pełen zabieganych, hałaśliwych i śpieszących ludzi i maszyn. Uniwersalna prawda jaka z niej wypływa pokazuje jednak, że dziecko w tym świecie nie jest osamotnione. Bowiem jest wyposażone w naturalną wrażliwość poznawczą, która to właśnie pozwala mu tak dobrze czuć się na łonie natury, cieszyć leśnymi skarbami, rozumieć mowę pociągowych kół czy wyostrzać zmysły na dźwięki i kolory dobiegające z otoczenia. 
Moim zdaniem książeczka jak najbardziej aktualna - wymagająca odczytania w nowym świetle.
Bo czy dzisiaj wyprawa dzieci pozbawionych opieki rodzica spotkałaby się z uznaniem społeczeństwa? Zapewne nie do końca. No chyba że uzbroilibyśmy te dzieciaczki w telefony komórkowe i nawigację satelitarną, kontrolując tym samym każdy ich krok w stronę samodzielności. Tak jakbyśmy my dorośli stracili zaufanie, że dziecko może sobie poradzić, jeśli nie w wielkomiejskiej dżungli, to przynajmniej z własnymi trudnymi emocjami.
Czasem najlepszą pomocą okazuje się w tym czasie mały, pluszowy przyjaciel albo życzliwe słowo. Dudusiowi przydała się małpka, którą tak troskliwie potrafił się zajmować. Była dla niego czymś tak charakterystycznym i przynależnym, że możliwa stała się identyfikacja zagubionego chłopca. A on sam, dzięki niej również zrobił duży krok naprzód w rozwoju: zrozumiał,  że musi poznać siebie samego, aby te informacje umiejętnie przekazywać dalej. Kiedyś po prostu przestanie już potrzebować swej pluszowej małpki... :)
Promienne uśmiechy książkowych bohaterów, mistrzowsko namalowanych przez Krzemińską, mówią same za siebie.

 


  




EDIT:
I dopiero teraz, kiedy z pasją poszukuję informacji o tej pozycji, widzę, że miała ona w tym roku swoje wznowienie (Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 2014).
To o czymś świadczy, nieprawdaż?

4 wrz 2014

Chmurki - na dzień dobry!

Niby obłoki                                               



Popatrz w górę,
wysoko,
przypatrz się dobrze  
obłokom.

Te są podobne 
do koni.
Kto na nich cwałuje,
goni?

Inne - podobne są
domom.
Kto mieszka w nich - 
nie wiadomo.                                         


A jeszcze inne
jak pianka,
jak bita, śnieżna
śmietanka.

Nie wiemy, kto pije
rano
ciepłe kakao
z tą pianą...

Nagle powiało.
Wiatr! Wiatr!
Domy rozwiało.
Piankę rozwiało.
Konie pognał
w świat. 

  Tadeusz Kubiak (ze zbiorku Wiersze na dzień dobry, Nasza Księgarnia 1971)

                                                                    ilustracje Zdzisław Witwicki

Kacperek nauczył się bezbłędnie rozpoznawać po stanie nieba, kiedy będzie deszcz lub burza.
Zadzierając wysoko głowę często obserwuje chmury, ich kolor i kształt. Nieraz, leżąc na kocu i patrząc w niebo porównuje je do znanych sobie obrazów, doszukuje się podobieństw - jak w tym wierszu Kubiaka.
Obłoki były od zawsze bliskie marzycielom. Czasem od marzeń do ich realizacji bywa długa droga, ale nie niemożliwa. Moim dziecięcym marzeniem było na przykład móc przytulić się do kłębiastej chmurki.
Stąd powstały przytulne chmurko-poduszki, pod dziecięce główki.


Na dzień dobry lub dobranoc;)

13 sie 2014

W czasie deszczu dzieci się nudzą...

...ale nie my! Wystarczyło sięgnąć po raz któryś do Sutiejewa, na przykład do opowiadania pt. Okręcik 


 i przygotować potrzebne rzeczy do wykonania własnych stateczków: orzechy włoskie, plastelinę, wykałaczki, skrawki materiału oraz ewentualnie kubek ciepłej herbaty.


Najpierw ilustracje autora, który wspaniale rozbudza dziecięcą kreatywność:




A teraz nasza zabawa okrętami ze skorupek. Faktycznie padało, więc na tarasie pojawiły się kałuże zachęcające do pływania. Przetestowaliśmy także statki w nieczynnym basenie - zdarzały się zatonięcia podczas dmuchania w żagle;)




12 sie 2014

Cztery obrazki i inne skarby

Przedstawiamy Wam wesołe, kolorowe wierszyki Anny Przemyskiej, zebrane w książeczce Halo, ptaszki!, a zilustrowane przez Ewę Frysztak.

                                                    Wydawnictwo Literackie 1977, wyd. I.
Tyle tu przyjemnych dla oka, rumianych odcieni, że postanowiliśmy wspólnie z małym stworzyć obrazkowy kalendarz do wierszyka o porach roku. 

Cztery obrazki

(...)
Ja chcę wiosną tańczyć w deszczu,
latem w piłkę grać nad rzeką,
chcę jesienią słuchać świerszczów,
zimą z mamą iść daleko.

Złoto słońca w oknie trzymam,
zieleń wzgórz i biel obłoków.
Wiosna, lato, jesień, zima - 
cztery piękne pory roku.


Wspaniała okazja by odpowiedzieć wreszcie na tyle pytań o spadające liście, dlaczego deszcz jest zimny, czy tęczę można zjeść, itd.:) Można też spróbować uporządkować wiedzę o tym, że  pory roku przychodzą do nas kolejno po sobie i co wtedy dzieje się na świecie.
Kacperek bawiąc się przy okazji liśćmi sam wpadł na pomysł, aby zrobić taki właśnie kalendarz. Okazuje się, że jest zupełnie bystrym obserwatorem zmieniającej się przyrody.
Szybko więc wyszukaliśmy potrzebne rzeczy, które kojarzyły mu się z daną aurą, a następnie przykleiliśmy je na kartach. Musiało być kolorowo.

Oto nasze cztery obrazki:




Ciekawą propozycją do zabawy mogą być także tematyczne puzzle, jak te nasze, w formie dużego koła, posiadającego w środku mniejszą tarczę o obracania. Przez okienko widać drzewo w każdej z faz, a dziecko dopasowuje do niego scenki z porami roku. Przy okazji opowiadamy sobie, co można robić na dworze wówczas, jak jest wiosna, lato czy jesień. Producent zapewnia, że puzzle stymuluję m.in. koordynację wzrokowo-ruchową malucha.
My, rzeczywiście, kręciliśmy że hej!

Zajęcie to uświadomiło nam, że czas szybko mija i trzeba cieszyć z z trwającego jeszcze, ciepłego lata.
A jak lato, to wiadomo, że i letnich skarbów i pamiątek jest bez liku.
Zwłaszcza w Kacperkowych kieszeniach, które mama przezornie przeczesuje przed włożeniem do pralki;)
Zresztą, mama musi się przyznać, że sama tak robiła, dziewczęciem młodym będąc jeszcze.
Nie ma się więc co zbytnio dziwić, że i teraz ma czasem w kieszeni kasztana, okrągluśki kamyczek, a w spacerówce garść zielonych żołędzi lub zasuszonego kwiatka urwanego przez synka.
Każdy chłopiec także ma swoje prywatne skarby, które nawet czasem można za wielką cenę nabyć od kolegi. 
Przemyska zabawnie przypomina o tym w wierszyku Handel wymienny. Hmm, czego tam nie ma!
Znajdzie się nawet stary zawias, nadpruta siatka, tępy kozik lub podkowa.
Ciekawa jestem na ile teraz te przedmioty wydałyby się cenne w oczach kilkulatków. Żadne dziecko jednak nie odmówi choćby potrzymania w rączce małej muszelki, koralika, guzika, piórka.
A co zbierają do kieszonek Wasze pociechy?
Mała L., choć chętnie wszystko chwyta, ogląda i smakuje, jeszcze nie chomikuje skarbów jak starszy braciszek:) Jemu to wszystko "się przyda" ;)
Letni kolaż przypadkowej "zbieraniny" - balonik, z którego już zeszło powietrze, gwizdek, żołędzie w czapeczkach, szklane kamyczki, stara pięciogroszówka, ułamana kredka i korale jarzębiny:)


6 sie 2014

Na pomoc! - bajeczka zadaniowa

Współcześnie zjawisko stawiania sobie celów edukacyjnych przez wydawnictwa książek dla dzieci jest powszechne i znajduje podatny grunt dla rozwoju malucha. Dla najmłodszych powstają całe serie wprowadzające dziecko w świat kształtów, kolorów, liter i cyfr czy bardziej zaawansowanych zadań ćwiczących pamięć i porządkujących wiedzę o świecie. Książeczki mogą być interaktywne, przykuwać uwagę ruchomymi elementami, wyciętymi okienkami, można po nich pisać zmywalnymi pisakami lub czytać je do góry nogami. Mogą grać, błyszczeć i zawierać dodatki pobudzające zmysły. Jednak jeszcze trzy, cztery dekady temu wcale tak nie było. Trudno było znaleźć pozycję, tak atrakcyjną wizualnie, żeby zdołała od razu zainteresować małe dziecko, nie potrafiące jeszcze samodzielnie czytać. Oczywiście kwestia estetyki wydania i szaty graficznej również współcześnie niekiedy pozostawia wiele do życzenia. Jakkolwiek okazuje się, że idea przybliżenia młodemu odbiorcy książkowego bytu, jednocześnie dziecko ucząc i bawiąc, była także obecna wśród autorów minionego wieku w różnorakiej formie. Wydawano utwory dla dzieci, w których można było malować, coś przyklejać, odgadywać zagadki lub wycinać elementy. Warto ocalać te dzieła, które jeszcze jakoś przetrwały zapomniane w bibliotecznych magazynach. Cóż, że teraz zdekompletowane, zażółcone czy matowe - przewrotnie mogą lepiej spełnić swą rolę oswajania z lekturą niż zakłócające pełny jej odbiór hiperboliczne twory.

Znana i lubiana seria wydawnicza Książeczki z Misiowej Półeczki (lata 60-80te) zawiera między innymi kilkanaście pozycji stworzonych z myślą o czytelniku, który dopiero wkracza w świat książek. Tekst wspomagany historyjką obrazkową i rodzajem gry, ma za zadanie zachęcić przede wszystkim do zabawy z książeczką. Seria była na pewno pionierska pod tym względem i najlepiej opracowana.
 


W przypadku bajeczki pt. Na pomoc! autorstwa Heleny Bechlerowej, która trafiła w nasze ręce podczas letnich zajęć w bibliotece, można zauważyć wprowadzający komentarz autorki. Króciutka instrukcja miała zachęcić dziecko do zabawy podczas czytania. Książka zawiera wkładkę w środku z elementami obrazkowymi przeznaczonymi do wycięcia i włożenia we wskazane miejsce na ilustracji.

 
Dziecko musi pomóc bohaterom książeczki, którzy znaleźli się w tarapatach - ich środkom lokomocji brakuje jakiejś części. Tekst naprowadza na problem, a młody czytelnik ma okazję samodzielnie go rozwiązać.
Kacperkowi spodobał się ten rodzaj zabawy, pomimo że nie pocięliśmy przecież bibliotecznego egzemplarza;) Wystarczyło wskazać palcem na brakujące elementy.

Ilustracje: Bogusław Orliński
Nasza Księgarnia 1988, wyd. II