Naszym dzieciom.


16 lis 2017

Zaczarowana jagoda

Ptasznie nam jest. Bardzo. Nad głowami jesienne przeloty dzikich kluczy, a w zaciszu wieczoru przyjemna lektura. Najlepiej o ptakach:) Jak się przekonujemy o tych można na różne sposoby - nastrojowo i poetycko: Mieczysława Buczkówna Zaczarowana jagoda, kolorowo i z polotem: Mały atlas ptaków Ewy i Pawła Pawlaków (nawet do rymu, zresztą tu jest wszystko zgrane i dopięte na ostatni ubraniowy guzik:) Ilustracje do drugiej z książek widzieliśmy z robaczkami na żywo*, są zjawiskowe i ćwierkały do nas z daleka, przyciągając jak magnes. Dzięki nim zrozumiałam później dlaczego wydawca zdecydował się na duży format tej książki.
Niedawno też gościliśmy w Chatce 52  tygodnie Anne Crausaz, którymi dzieci były zafascynowane, ze względu na jasny, obrazowy przekaz. Dzięki nieskomplikowanej opowieści o cyklach życia, umieszczeniu  "w kadrze" jednej jabłonki i obserwacji przelotnych gości, książka wychodzi na przeciw oczekiwaniom małego odbiorcy, który wolny od natłoku informacji zaczyna samodzielne poszukiwania w swoim środowisku.

Nie ma spaceru do lasu, żebyśmy nie zadzierali głów do góry w celu sprawdzenia, skąd dobiegają odgłosy pukania w drzewo. Nie ma chwili w ogrodzie, bez podziwiania wróbli, szpaków, pliszki, sroki, wron, jaskółek czy gołębi. Podobnie nad wodą. 
Uczymy się, dzięki ptakom, współtworzyć przestrzeń, do której zapraszamy oleiste słoneczniki, nasiona kosmosu i owoce jagodowe. Latem zaglądamy też przez kraty miejskich wolier dla ptaków ozdobnych. Mieliśmy okazję na wrześniowej wycieczce na "Dni lasu" sporo dowiedzieć się o zwyczajach i umiejętnościach sokołów i puchaczy. 
Każda pora roku to możliwość niesamowitych spotkań ustrojonych w swe piórka ptaków, a jeśli który jest dosyć hojny, to i nam skapuje szarobure, pstre lub kolorowe pióro.
W takiej naturalnej kolorystyce, nieco melancholijnej, lecz z wyraźnym zarysem ptasich charakterów, otwiera się przed Wami wydana w 1962 roku poetycka książka Zaczarowana jagoda. Odpowiedzialny za tę jesienną gamę barw jest nie kto inny jak Józef Wilkoń.

                                                                    "Czytelnik" 1962, wyd.I




















Pooglądaliśmy, poczytaliśmy i porównaliśmy. Naszym zwyczajem - rozwleczone w czasie, ale bardzo przyjemne aktywności, bez zmuszania się. Sensowne odczekanie na iskrę zainteresowania, w którą potem chuchamy i dmuchamy;)
  W toku zajęć zdecydowaliśmy się na ubranie naszych własnych ptaków w ususzone liście, zebrane podczas spacerów. Czasem listek sam wpadał nam do ręki, innym razem podnosiliśmy go z ziemi, pakując całe towarzystwo do samochodu, w drodze ze szkoły:) Tym sposobem w jeden z dłuższych już wieczorków wciągnęliśmy się we wspólne wyklejanie. Sama miałam wielką ochotę na tę zabawę, ale ilość pomysłów moich dzieciaków i tempo ich artykułowania, sprawiały, że musiałam bacznie nastawiać uszu i oczu:)
Dodatkowo wieszałam powstałe prace na naszej nowej galerii. Kiedy papierowa taśma z jakiegoś powodu nie trzyma się tynku, a na lodówce brakuje już miejsca lub magnesów, by eksponować dziecięce wytwory, fajnym rozwiązaniem okazuje się zakup klamerek-światełek:) Te przemiło organizują ścienną przestrzeń, tworzą szczególny klimat i podkreślają walory dziecięcej twórczości. Dzieci czują się docenione, a każdy rysunek ma obowiązkowo teraz zawisnąć do wglądu:)
                               tańczące i śpiewające rudziki


Ptasie sylwetki uwolniły wyobraźnię, która poszybowała w kierunku nowych odkryć. Powstały, jak same to stwierdziły, rzadkie gatunki ptaków, którym dzieci nadawały swoje nazwy: Goliszek, Cienkopis i Korniszek, Kolorownik.






Najmłodsza córka spontanicznie inspirowała się chyba wilkoniowym (przepraszam, ale jest już tyle cudownych neologizmów, oddających fenomen tego artysty, że inaczej nie można) gąszczem, w którym ukryły się ptaki. Naklejała bowiem liście jak leci, a my dopatrzyliśmy się tam całej reszty:)



O ptakach i innych skrzydlatych wilkoniach napisał Jacek Fredrich w Rymsie (poczytajcie koniecznie - odnośnik w tytule).


Ptaki - ich odloty i przyloty - jak nic mówią nam o przemijaniu. Ptaki zmieniają swe pióra okrywowe, a my ludzie zakładamy różne ubrania, zależnie od okoliczności. Nie powinno więc dziwić, że aplikacje tekstylne Ewy Kozyry-Pawlak tak ściśle, lecz lekko jednocześnie, przylgnęły do naszych ptasich przyjaciół.  Poszczególne strony z Małego atlasu ptaków mogłyby z powodzeniem stanowić karty pracy ze szkolnej ławy (pamiętam, że czasem przygotowywaliśmy takie specjalne na zadany temat) lub fragment z notatnika małego kolekcjonera ptasich piór. Świadczy o tym starannie wypracowana szata graficzna. Dlatego właśnie atlas jest przyjazny i ujmujący. Prace państwa Pawlaków, oglądane podczas wystawy budziły nasz zachwyt ukrytymi detalami - dzieci czuły się bardzo dobrze wśród tej swojskiej scenerii. Miały ochotę puścić się pędem przez salę i polecieć gdzieś przed siebie:) Wszystko było znajome i radosne, prawie dotykalne i pełne szczebiotu. Natomiast my, z drugą mamą, mogłybyśmy godzinami stać z nosem utkwionym w obrazach i wpatrywać się w każdy tkaninowy niuans lub każdą kreseczkę szkicu... Dla porównania zupełnie odmienny ton towarzyszył nam przy oglądaniu z totalnego doskoku sztuki Śląska, nie byliśmy przygotowani na powagę, trudne pytania i ... zmęczenie:)
Na szczęście obie książeczki są dość namacalne i pracują na siebie budząc nasze wszystkie zmysły, w sposób, jaki książka może zaoferować. Ponadto obie wersje sprawiają, że chcemy więcej wiedzieć i  wciąż poszukiwać.




Co powiecie o takim szaro-burym i kolorowym zestawieniu pierzastych istot?



wystawa czasowa "Para -  buch! Nie tylko ilustracje Ewy i Pawła Pawlaków" Muzeum Narodowe we Wrocławiu, 2017r.