Naszym dzieciom.


22 maj 2016

Mały dobry jeż


Olgę Siemaszko znamy jako ilustratorkę "małych światów", jak ją lubię nazywać w myślach - nikt chyba nie zdołał tak prosto, subtelnie i precyzyjne zarazem odzwierciedlić fenomenu bajkowej scenerii, w której rozgrywają się literackie historie opowiadane dzieciom.
Razem z autorką poniższych obrazków trzeba się więc pochylić niziutko nad ziemią, rozchylić źdźbła trawy lub zajrzeć pod mały krzaczek, żeby dostrzec kryjące się tam tajemnice. Nawiasem mówiąc to właśnie jej Odrobinka (Calineczka) zrobiła na mnie największe wrażenie dawno temu. W tych niepozornych, niewielkich światach mały człowiek czuł się bezpieczny.
Szczęśliwie Siemaszko zilustrowała również tak znakomitą pozycję jak Mały, dobry jeż, którą napisał rumuński pisarz Octav Pancu Iaşi. I szczęśliwie tę książeczkę (Nasza Księgarnia 1965, przełożyła Janina Wrzoskowa, wyd. I) odnaleźliśmy my na złomowisku;)




Właściwie to rodzaj baśni z morałem.
Historia o pewnym jeżu, któremu w spadku po ojcu nie zostało nic, z wyjątkiem tego, co znalazł w obejściu domu, wzbudziła nasze współczucie. Jego brat, Duży Jeż, okazał się istotą bez serca i skazał Małego Jeża na tułaczkę. Mały Jeż posiadał tylko, znaleziony przed domem czarny węgielek.





Pouczająca opowieść o tym, że wystarczy posiadać nawet tak niewiele, a przy tym mieć pełne wrażliwości spojrzenie na innych, szczególnie będących w potrzebie, aby odmienić swoje życie na lepsze.
"Dobro, które dasz innym, wróci do Ciebie" - mówi stare przysłowie.
Mały jeżyk potrafił oprócz tego pomysłowo wykorzystać swój dar, jedyne, co zostało mu jako pamiątka z rodzinnego domu. Za pomocą węgielka mógł udzielić pomocy napotkanym zwierzętom, które odwdzięczyły mu się z nawiązką.
Wzbudziło to niestety zazdrość u starszego brata. Zapragnął i on stać się posiadaczem czarnego węgielka. Co z tego wynikło? Sprawdźcie, jeśli jeszcze nie znacie tej historii.

Życiowa kreatywność, minimalizm i dobro. Te trzy rzeczy można przełożyć na każdy język i dłonie.
Zabawcie się więc z nami czarnym jak smoła, węglem. Spróbujcie wniknąć w jego strukturę, oceńcie jego kruchość, zdolność brudzenia rąk, zachowanie w wodzie. Może znacie jakieś ciekawe sposoby na eksperymentowanie z węglem kamiennym?



A jeśli nawet nie, to może wyprodukujmy sobie trochę prehistorycznej scenerii, która zobrazuje nam ów zawiły i długotrwały proces tworzenia się pokładów węgla kamiennego?
Pomysł ten podsunął  Kacper, który entuzjastycznie opowiadał mi o dinozaurach jedzących roślinki, o resztkach tychże roślinek w ziemi i o ginięciu wielkich gadów. 
Musieliśmy na chwilę oderwać oczy od dzwonków, wiech, baldachów i drzew zmyślnie rozrysowanych przez Siemaszko i przenieść się w wyobraźni w wyższe partie roślinności karbonu. 
W roli wybujałych paproci, widłaków i ogromnych skrzypów wystąpili ich maleńcy, polni i ogrodowi kuzyni.
Układaliśmy je w przezroczystym wazonie, dzięki czemu zyskaliśmy podgląd na tworzenie się na sobie kolejnych warstw podłoża.
Roślinki przysypywaliśmy białym i czarnym piaskiem i zalewaliśmy wodą. Fundowaliśmy im małe tsunami i obserwowaliśmy wirujące drobinki. Z tej brei węgiel raczej nie powstanie, nawet jeśli zakopalibyśmy ją w kapsule czasu - jednakże zabawa w dociekanie zajmująca!




Wiedzeni potrzebą oderwaliśmy się całkowicie od treści Małego dobrego jeża, żeby zgłębić ślady prehistorycznych roślin i zwierząt. To wciąż żywy temat dla dzieciaków, dlatego z zapałem zabrały się do tworzenia odcisków w ciastolinie.
I tym razem wykorzystaliśmy masę domowej roboty, przechowywaną z poprzednich zabaw - masa trochę zmiękła, więc podsypywaliśmy nasze skamieniałości mąką, dodatkowo imitującą minerały. Garść roślin z ogrodu i Kacprowe figurki posłużyły do zgłębiania zagadnienia.








Wpis z cyklu "Przygody z książką" .
Mnóstwo inspiracji znajdziecie u innych współtwórców projektu:
blogi w projekcie

18 maj 2016

Psie smutki

Wierszyk Jana Brzechwy znaleźliśmy raz w bibliotece. Mały format wydania, które jak widać już niejedno przeżyło. Z poprzednio prezentowaną książeczką łączy je psi bohater oraz ilustracje nakreślone tą samą ręką Mirosława Pokory. Może to właśnie dla tego porównania sięgnęliśmy po wierszyk. Podobnie jak w Prawie wszystkich przygodach Zuzanny, szczenięce rozterki, radości i smutki wysuwają się na plan pierwszy utworu - choć dzieli je czas powstania i formuła narracji.
Psie smutki odnajdziemy już w wierszach zebranych w tomiku Brzechwa dzieciom (1953).
Poniżej charakterystyczne zawijane chmurki i piórka ilustratora:)

                                                     Nasza Księgarnia 1986r., wyd. II





Sprawiają, że szukamy własnych beztroskich chwil w codzienności. Nie dajemy się smutkom ani smuteczkom wieku dziecięcego, i zaczynamy marzyć. Od zaraz.
Kiełbasa spadająca z nieba rozbawiła czytelnicze towarzystwo:)
Dlaczego by nie pomarzyć nawet o czymś tak absurdalnym?
Zuzanna także śniła: 
A we śnie jest inaczej. Barwniej, weselej.
Koty spacerują, wożą kocięta w wózkach.
Źrebaki kopią czerwoną piłkę, która ląduje...na słońcu!
I spada deszcz małych. czerwonych piłeczek.
Pachną kostki rosnące na łące.
I zające. Gdzie nie spojrzysz, zające.
Za łąką, za rzeczką, w oddali pędzi zaczarowany pociąg.

Pobawiliśmy się w robienie "chmurek marzeń". W tym celu przygotowałam komiksowe dymki, na których za pomocą kredek staraliśmy się oddać nasze marzenia. Ja popłynęłam:) Później zamieniliśmy się rysunkami, odwracając je na drugą stronę - poprosiłam dzieci, żeby spróbowały odgadnąć marzenia drugiej osoby. Taki mały test z wiedzy o siebie nawzajem, bardzo przyjemny zresztą, kiedy dostajemy tyle optymistycznych sygnałów znajomości naszego wnętrza.


L. wyżywała się także naklejkowo: z psich gadżetów i rozmów o wymarzonym piesku wykrystalizowała nam się koncepcja zbioru. Rzeczy, których może potrzebować pies znalazły swoje miejsce w ramkach. L. lubi książeczki tego typu, które może dowolnie kreować.




O tym, jak dalece śmiałe mogą być psie marzenia senne traktuje żartobliwy i przewrotny na wskroś wiersz K.I. Gałczyńskiego Sen psa ze swoim genialnym 'wieprzowym księżycem':) Przypomnijcie sobie koniecznie wykonanie Tadeusza Chyły.

A na koniec nieco fotografii artystycznej. Co sądzicie o wykorzystaniu psa w roli żywej układanki?
Przyznam, że znałam wcześniej i zachwycałam się niektórymi pracami Adele Enersen, która sen niemowlęcia traktuje jako kanwę swej autorskiej opowieści, ale zwierzęcia w tejże roli dotąd nie widziałam.
Tymczasem jak się okazuje, baśniową i nietypową scenerię oniryczną można wykreować różnymi środkami: przygody śpiącego psa

 Pozostaje życzyć kolorowych snów;)

1 maj 2016

Prawie wszystkie przygody Zuzanny

Pieskie życie - zwykło się mówić, kiedy wiedzie się komuś nie najlepiej. Wystarczy zerknąć do słownika frazeologizmów, żeby przekonać się jaki obraz psa kryje się w polskich zwrotach językowych. Poza psią wiernością chyba niewiele zalet moglibyśmy na ich podstawie przypisać tym sympatycznym przecież zwierzakom. Psy nie cieszyły się kiedyś tak wielką popularnością jak dzisiaj.
Zwierzęciem można było pogardzać, przepędzić je, użyć jego nazwy jako obraźliwego epitetu, a nawet bywało jeszcze gorzej, zanim doceniono inteligencję i spryt najlepszego towarzysza człowieka.
Wieszanie na kimś psów, zaklinanie się na psi urok czy nawet współczesne tabliczki "uwaga: zły pies" ustąpiły już, w sferze kultury języka, miejsca pojęciom zaczerpniętym z zooterapii. Pies to nie tylko niezastąpiony przyjaciel, ale również pomocny przewodnik, terapeuta i nauczyciel. 

Przygody bohaterskich psów chętnie podejmowała klasyka literatury światowej (np. Lassie, wróć Erica Knighta, polskie wyd. 1958 r.). A historia o Lampo Pisarskiego (1967r.) wzruszała (i chyba nadal ujmuje?) gdzieś na półmetku podstawówki. W psich opowiadaniach celował  Grabowski. Później było jeszcze po drodze Ucho, dynia, 125! Marii Krüger (1964r.), o chłopcu przemienionym w jamnika, co było karą za znęcanie się nad psem (problem dziś nadal bardzo aktualny).

Stopniowo psia perspektywa w książce dla dzieci zostaje wzbogacona o wiedzę z zakresu psychologi zwierząt, aż do zabiegu antropomorfizacji włącznie. Mały czytelnik spotykał się na kartach lektury z psim bohaterem, który był istotą czującą i myślącą, podobną do ludzi, albo wręcz marzącą o tym, żeby stać się jednym z nich (Ferdynand Wspaniały Ludwik Jerzy Kern - I wyd. 1963).

Zachęcaliśmy w tym wpisie do przeczytania opowiastki, której narratorem jest jamnik - Groszek (Groszek i Natalia Wanda Majerówna, 1975). Dzisiaj natomiast proponujemy psi punkt widzenia w wydaniu szczenięcym:)
Nasza Księgarnia 1975, wyd. I, Seria "Moje Książeczki"


Pięciomiesięczna dożyca Zuzanna to pełna werwy, ciekawości i chęci do zabawy przyjaciółka Małej Dziewczynki. Z radością penetruje łąkę, las i domowe otoczenie, poznając przy tym nowe zwierzęta z sąsiedztwa. Zuzanna często wściubia nos tam, gdzie nie powinna. Skutkiem tego jest nie raz, nie dwa, bolesne ukłucie, podrapanie czy niezły bałagan. Nawet, kiedy dookoła wieje nudą psiak chłonie świat wszystkimi zmysłami.
Opowiadanie Ady Kopcińskiej jest pełne dynamiki i wyrazu. Każdy bodziec słuchowy, węchowy czy wizualny dla Zuzanny to nowe wyzwanie, aby zmierzyć się z nęcącą ją przygodą. Kąpiel w rzece, zabawa z echem, deszczową wodą, piórami czy motylami, baraszkowanie pośród traw, uciekanie przed burzą - wszystko może być niezwykle absorbujące. 
Ilustracje, z charakterystycznymi zawijaskami: Mirosław Pokora.









Początkowo myślałam, że Prawie wszystkie przygody Zuzanny nie wciągną moich małych słuchaczy tak bardzo, ponieważ nie wychowują się oni u boku pieska i mają niewiele doświadczeń w obserwowaniu psich zachowań i przyzwyczajeń. Jednak stało się inaczej niż zakładałam, treść w jakiejś mierze zaspokoiła dziecięcą ciekawość. Pozwoliła spotkać się z literacką kreacją bohatera, który podobnie jak ruchliwe i żądne wiedzy o otoczeniu dziecko, chce znać odpowiedzi na liczne pytania.
Czy łąka to zielona woda? Czy chmurę można polizać? Jak smakuje nektar z kwiatów rumianku?
Te i inne dociekania stają się naszym udziałem po przeczytaniu książeczki.
Prawie wszystkie przygody Zuzanny mogą stanowić inspirację do zabaw na świeżym powietrzu, gdzie turlanie po trawce, skradanie się, spacery do lasu, wąchanie kwiatów czy puszczanie listków na wodzie są obowiązkowe.
Nie zdziwiłam się wcale, kiedy syn z radością zareagował na spotkanie Zuzanny z małym Indianinem, czego owocem była później jego interpretacja rysunkowa.
Motywy indiańskie są u nas niezmiennie na topie, stale dorabiamy jakieś potrzebne atrybuty lub wprowadzamy nowe elementy w zabawie.
Tym razem mając do dyspozycji arkusze szarego papieru, rysowaliśmy po nich kredą. Powstał zabawny indiański feceboard  - Kacper zaprojektował postać Indianina z rozwichrzonym pióropuszem i etnicznymi wzorkami na ubraniu, a potem mieliśmy małą foto sesję.





Dziewczynki kredą znaczyły szlaki na papierze, rysowały odgłosy deszczu za pomocą kropek i kresek, naśladowały ruch powietrza i wody. Za oknem było mokro, a my marzyliśmy o buszowaniu wśród wysokich traw:)





***
Świat widziany oczami psa możemy odnaleźć współcześnie w książeczce dla dzieci autorstwa Katarzyny Terechowicz i Wojciecha Cesarza (il. Joanna Rusinek), pt. Pamiętnik grzecznego psa (Literatura 2011). Recenzja tutaj.