Naszym dzieciom.


19 lut 2015

Nowi Przyjaciele Misia Uszatka

Sympatycznego Misia zaprosiliśmy w nasze progi jako jedną z pierwszych czytanych synkowi bajeczek. Najpierw były to oczywiście Przygody i wędrówki Misia Uszatka, ale to kolejna część zapadła Kacperkowi w ucho. Mały był wtedy na etapie odgrywania różnych ról poprzez zabawę, szczególnie lubił bawić się w sklep czy w lekarza, posiłkując się dostępnymi zabawkami. Myślę, że postać Misia Uszatka wydawała mu się dlatego bliska a jego przygody jak najbardziej zrozumiałe. Dopraszał się ciągle o odczytanie swoich ulubionych rozdziałów z Nowych Przyjaciół...: o tym jak Uszatek robił zakupy, bawił się w pociąg czy leczył Pluszowego Króliczka. Szybko przyswoił je sobie tak, że sam 'odczytywał' nam wybrane fragmenty, robiąc przy tym znaczące pauzy, cmokając i przechodząc dalej od dialogów do opowiadania. A my z mężem nakrywaliśmy sobie dyskretnie twarze poduszkami, tłumiąc rozbawienie, żeby nie zapeszać małego narratora. Potem rechotaliśmy już razem z powodu gapiowatego Króliczka - fajne są to wspomnienia i trochę dowodzą faktu, że Miś Uszatek rzeczywiście jest nieśmiertelny. Przynajmniej jeśli znajdą się rodzicie, którzy chcą go dzieciakom przedstawiać, a wiem, że są tacy:)
Gromadka Misia Uszatka także przewijała się u nas w domku. Zostały nam jeszcze dwie ostatnie części do lektury. Myślę też o zakupie jakiegoś zbiorku, którego kartki możnaby czytać i głaskać do woli:) Poszukując w internecie aktualnych informacji o Misiu Uszatku trafiłam na fantastyczną recenzję do książeczki, będącej wznowieniem przygód Misia (Nasza Księgarnia 2011) z zachowaniem oryginalnych ilustracji: tutaj - opis pełen prawdziwości.

                                   Nasza Księgarnia 1971;

Fakt, niektóre realia literackiego utworu zmieniły się całkowicie. Ale nie o to chodzi, by zatrzymywać się na przeszłości, tylko twórczo wykorzystywać to, co było w niej wartościowego. Uszatek przecież dziś jest stale wznawiany, patronuje wielu przedszkolom i placówkom wychowawczym, jest bohaterem spektakli, ma swoje zaszczytne miejsce w muzeach. Ponadto pomnik Misia Uszatka promuje miasto Łódź. Można go zinterpretować nie tylko jako turystę z plecakiem, zwiedzającego, skądinąd na pewno piękne miasto, ale jako personę, która wciąż idzie naprzód. Po zaspokojeniu głodu zabawy, dziecięcej ciekawości, po zdobyciu tylu mądrych życiowych doświadczeń (które małym czytelnikom i widzom były przekazywane w formie dydaktyczno-moralizatorskiej), Uszatek idzie przed siebie z duchem czasów. Jako jego fanka z lat dziecięcych, bez specjalnego uwznioślania roli pluszowej zabawki, jestem o tym zupełnie przekonana :)
Zresztą, warto wciąż na nowo doceniać pracę ludzi, którzy Uszatka wykreowali i tchnęli w tę postać prostotę ducha,  ponadczasowość.

Rozejrzał się Miś po pokoju.
 - Coś się tu zmieniło... - mruknął.
- Zmieniło się - powiedział Bimbambom. - W sadzie żółkną listki. Nie śpiewają ptaki.
A Miś na to:
- Ale ja mówię, że zmieniło się tu, w pokoju.
- Ania chodzi do przedszkola. To się zmieniło - pisnął spod szafy Króliczek.
I teraz Miś zrozumiał, że to jest największa zmiana.
  
Bohater doskonale poradził sobie z  nową rolą - na tym przecież polega proces dojrzewania, by dorastać do zmian, umieć je przyjąć, a wynikłe problemy konstruktywnie rozwiązywać.
Ba, dla nas dorosłych to znów oczywiste, ale czy do przetrawienia? Świat przedstawiony w Nowych Przyjaciołach...  przybliża dziecku najpierw jego własny punkt widzenia, a dopiero potem przygotowuje na odbiór innych osób. Sympatyczny Miś co rusz to zaprzyjaźnia się z kimś nowym, uczy się jak zgodnie żyć w społeczeństwie i w poszanowaniu środowiska naturalnego. Problematyka Misia Uszatka może rzeczywiście okazać się pomocna niektórym dzieciom w uporaniu się z oddzieleniem świata zabawy, fikcji od świata rzeczywistego. A to wszystko okraszone cudną polszczyzną i ilustracjami Zbigniewa Rychlickiego. Czego chcieć więcej.



Tak się złożyło, że książeczkę zdobyliśmy niedawno na stałe. Z ciekawości sprawdziłam czy Kacper pamiętał swoje ulubione historyjki czytane przed dwoma laty. I rzeczywiście niektóre cieszyły go tak samo, inne przypominał sobie powoli. Mała L. jeszcze nie potrafi skupić uwagi na tak długi czas, jak tego wymaga przeczytanie tych kilku zdań - zdecydowanie obraca kartkę szybciej, pytając o obrazki.
Za to bardzo chętnie uczestniczy z nami w zabawach:)
Dla dorosłych cykl książek o Uszatku to kopalnia wiedzy o retro zabawkach, które Janczarski uczynił bohaterami wielu przygód - niektórzy pamiętają je nawet ze swego dzieciństwa:
pluszaki, które kocha każde dziecko, lalki, drewniane klocki, czerwone autko, konik na biegunach, karuzela, itp.



 
I jak wspomniałam na początku posta, to również źródło wiedzy o przeprowadzanych zabawach z fabułą, na przykład właśnie z podziałem na role społeczne.
Wszystkie dziewczynki lubią karmić swoje lale, tulić je do snu i układać w łóżeczkach. Razem z chłopcami zaznają przygód szybkiej jazdy, gotują i robią przyjęcia, badają pacjentów, w karnawale przebierają się i deklamują wiersze. Nic nowego pod słońcem.




A jak to zaanimować? To proste.
Bierzemy chociażby krzesła, stołki, taborety lub poduszki - co kto ma i ustawiamy wszystko w rządku. Natychmiast znajdą się chętni do jazdy pociągiem!
Moje wagoniki zazwyczaj podczepiają się pod mnie i tak sobie czasem podróżujemy; tym razem wyszło jak u Uszatka, z krzesełkami. Puf! Puf! I rozpędzamy się po pokoju. Są podróżni, są powycinane przez K. bilety oraz kasownik z dziurkacza (ćwiczymy rączki). Można odgwizdać odjazd z kolejnej stacji!





 Zabawa rozwija się a ja mam czas na obserwowanie, na przemyślenia i dla dzidzi:)
Więc teraz coś dla Kai - moja ulubiona Uszatkowa mruczanka-kołysanka:

Gwiazdka w oknie
mruga, mruga,
Idzie nocka
długa, długa.

Idzie nocka
szara, szara.
Uśnij, Kajtku, [Kaju]
zaraz, zaraz...




Filmowa wersja 'na dobranoc' podoba się naszym dzieciom i oglądają ją z wypiekami na twarzach, otwartymi oczami i serduchami, a my z nimi:). Osobiście zachwycam się każdym detalem scenografii, ubiorem postaci, tłem muzycznym. Szydełkowe berety, kolorowe szaliczki z włóczki, piżamka w kropki czy retro firanka - prawie jak z Ikei, kute łóżko Misia, tapeta na ścianie czy emaliowane kubki i mnóstwo innych wzorniczych detali ówczesnej epoki powraca do nas ze swym niezaprzeczalnym urokiem.
Marzę o tym, by jak szkraby podrosną, zabrać je do Muzeum Animacji Se-ma-for.

17 lut 2015

Zasypianki

Ostatnio w tym poście interpretowaliśmy dźwięki i obrazy towarzyszące zasypianiu. I jak na zawołanie odkryliśmy w tym samym czasie inną książeczkę, z wierszami na ten temat.  Możecie się z niej dowiedzieć jak zasypiają susły, zające, hipopotam czy inne stworzenia. Joanna Kulmowa w poetycki sposób lecz z przymrużeniem oka, pokazuje niezwykłą naturę lirycznych bohaterów. Poetka doskonale bawi się słowem ujawniając problematykę snu: otóż baran, kiedy liczy barany - nie ma co liczyć na sen, lew ma zasypianie po prostu typowo kocie, a czujne zające we śnie  - słyszą to/ czego nie ma/ a jest. Dodatkowo obrazki Krystyny Witkowskiej, prowadzone lekko falowaną linią przybliżają ów rozmazany świat, widziany jakby spod lekko przymkniętych powiek.

                                                       Nasza Księgarnia 1972, wyd.I






Rytuał towarzyszący zasypianiu musi zostać spełniony. Wasz ulubiony czworonożny przyjaciel pies zwykle pokręci się chwilę w kółko, dziecię może oznajmić: "bez bajki nie zasnę!" lub zająć się układaniem do snu wszystkich swoich lal i misiów;) Kulmowa o zwyczajach związanych z zaśnięciem czy przebudzeniem opowiada tak przekonująco, że wykorzystaliśmy to do zabawy. Przy okazji przypatrzyliśmy się jaką naturę ma każdy z naszych domowników. Kacper bez wątpienia mógłby być dużym kotem, bo lubi się poprzytulać i sobie pomruczeć przed spaniem (nawet, kiedy wstaje pytamy zazwyczaj "czy tygrys się wyspał?"); Lidka alarmuje nas wczesnym rankiem niczym kogut na dachu, no i lubi sobie pośpiewać o czym wspominałam; a Kaja to chyba po części suseł i sówka na razie. Mama śpi jak zając pod miedzą, a tata... no cóż, tata lubi sobie pochrapać;)
Zrobiłam dzieciom maski, które posłużyły do fabularyzowanej zabawy. W sumie podzieliśmy ją na dwa etapy, bo Lidusia wolała jednak poobiednią drzemkę;)


Najpierw więc poczytałam starszemu i poopowiadaliśmy sobie co nieco. Był ciekaw jak zasypiają też inne zwierzęta, pytał o wilki, psy i sarny. Przymierzał swoją lwią maskę i wcielał się w groźnego zwierza.  Później dołączyła siostra. Och, nie spanie było im w głowie - najpierw musiały wybrzmieć wszystkie: Łłaaa! i Uuu!
 Ja w roli narratora snułam opowieść o głodnym lwie, który wyruszył na polowanie, skradając się przy tym cichutko (K. - odgrywał wszystkie te czynności i naśladował ruchy lwa, a siostra ruchy K.); lew przyczaił się blisko swej zdobyczy i dopadł ją jednym susem (dzieci wykonują szybki skok), zjadał swoją kolację głośno mlaskając i oblizując się języczkiem (ćwiczenia aparatu mowy), klepiąc się po brzuszku, a potem zwinął się w kłębuszek i zasnął...




Powtórzyliśmy to kilka razy aż obudziliśmy malutką;)

12 lut 2015

Uważaj! Uważaj!

Nasza Księgarnia 1985, wyd. III
 
Książeczkę Jerzego Ławickiego z wielką niechęcią oddawaliśmy do biblioteki. Trudno było rozstać się z zabawnymi przygodami włóczkowej kozy Domiceli i jej przyjaciół Żyrafy Klementyny i Słonia Pankracego. W sumie to cała akcja jest prosta jak drut, w dodatku w kontekście wychowania komunikacyjnego. Na pewno teraz mamy zdecydowanie więcej materiałów wydawniczych na ten temat niż kiedyś, czy też możliwości przeprowadzenia fajnych ćwiczeń terenowych - lepiej trafiających do wyobraźni maluchów niż same pouczenia. Jednak o sile przebicia tej książeczki stanowi fakt, że jej fabuła powstała na podstawie  zabawy własnymi zabawkami: mamy tu klockowe miasto, gumowe figurki zwierząt czy kozę zrobioną z włóczki. Wystarczy według przyjętego scenariusza odegrać nimi określone role, by przyswoić tak ważne wiadomości, na przykład, że: PRZECHODZI SIĘ PRZY SKRZYŻOWANIACH lub NA JEZDNI BAWIĆ SIĘ NIE WOLNO! Ale jest jeszcze coś. To, co chłopcy kochają najbardziej. I niektóre dziewczynki też. Kraksy! Samochodowe wypadki i zderzenia rozśmieszają do łez. Oczywiście te bezszwankowe dla nich samych, a nie wiedzieć czemu, drastyczne dla zabawek.
Mnóstwo wykrzykników, okrzyków i znaków zapytanie daje możliwości odczytania treści w wesołym tonie i wciągnięcia dzieci do zabawy. Nawet Miś - milicjant za bardzo temu nie przeszkadza.
Książeczka ciekawie opracowana od strony graficznej + tekturowe stronice, co umożliwia opowiedzenie świata przedstawionego również w języku młodszego dziecka. Ilustracje: Mirosława Tokarczyka.



 





Zadanie mieliśmy nieco ułatwione, ponieważ jako bazę pod budowę ulic wykorzystaliśmy gotową taśmę - domostradę, dającą wiele frajdy. Samo ustawianie miejskich obiektów przy głównych trasach ruchu otwiera nas na grę wyobraźni. W ruch idą wtedy wszystkie dostępne pomoce.
Ponadto nasze miasteczko otrzymało domy po kartonowych pudełkach, drzewa oraz drogowe znaki, zrobione starym, szkolnym sposobem: wycięte z gazety i przyklejone na wykałaczkę, a następnie przytwierdzone plasteliną do nakrętki.


Wcale nie było łatwo zapamiętać te wszystkie zasady ruchu drogowego. Autka wolały zbaczać ze swoich pasów, powodując kolizje; zwierzęta tarasowały przejazd, a do pana strażaka wciąż napływały liczne zgłoszenia z prośbą o interwencję;) 


 Nasza żyrafa w kasie biletowej nabywa bilet do kina:)


Duet Ławicki -Tokarczyk ma na koncie jeszcze parę innych opowiadanek na temat zachowania zasad bezpieczeństwa, m.in.:
Nad wodą i na wodzie, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
Na ulicy i na drodze, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
Mucek: bezpiecznie - ale jak?, Wydawnictwo "Alfa"  
Zebra, Biuro Wydawnicze Ruch
Nie igraj z ogniem, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
Jeśli którąś napotkamy, to chętnie przetestujemy w Chatce...

10 lut 2015

Let it snow

Wkrótce po napisaniu listu do Dziadka Mroza z prośbą o śnieg mieliśmy jednodniowy śnieżny opad, ale na tyle obfity, że wszystkie dzieci z sąsiedztwa na wyścigi lepiły bałwana i wyciągały sanki:) Nic to, że pod koniec owego dnia bałwanki odchylały się nieco od pionu, w stronę zachodzącego słońca, by następnie bez reszty tracić głowy i inne bałwankowe części ciała. Przynajmniej było wesoło. Potem długie dwa tygodnie nic. Rekompensatą były przeglądane ilustracje dziecięce z widokiem na zimowy krajobraz. Nie wiem, jak wy, ale ja po prostu kocham tego typu obrazki. Rumiane buzie bawiące się na śniegu oraz opad śniegowych punkcików zachwyca mnie każdorazowo. Autorzy ilustracji dbają o szczegóły, odcienie i nostalgiczne tło. Zaprezentujemy tu kilka prac, na które natknęliśmy się ostatnio w ramach przeglądania, podczytywania i wertowania książeczek. Oto one:

tam gdzie kraj wiecznych lodów i śniegu

il. Jerzy Srokowski do książeczki Królowa Śniegu Hansa Chrystiana Andersena,
oprac. Cecylia Niewiadomska, 
Nasza Księgarnia 1984, wyd.III.

************************************************************************
darcie pierza przez Babulkę Zimę
 śniegowe bałwanki


il.Janusz Jurjewicz do książeczki ...A to było tak Ewy Szelburg-Zarembiny,
Nasza Księgarnia 1963, wyd.I

***********************************************************************
"Filonek"
...tak przyjemnie śnieżek prószy...
"Bałwanki"
il.Zdzisława Witwickiego do książeczki W konwaliowej gospodzie Heleny Bechlerowej,
Nasza Księgarnia 1960, wyd.I

************************************************************************
i dla przypomnienia-śnieżna czarowna nocka na ilustracji Sutiejewa:
Bajeczki z obrazkami

************************************************************************

Leitmotiv śniegu opadającego łagodnie na ziemię budzi jak najlepsze odczucia. Chcieliśmy i my choć trochę zaczarować to niezwykłe zjawisko, dlatego zabawiliśmy się w produkcję własnego śnieżku.
Wystarczy do tego celu użyć trochę wody i gliceryny aptecznej, błyszczącego brokatu i zakręcanego słoika imitującego szklaną kulę;) Najlepiej jeszcze włożyć doń figurkę leśnego zwierzątka lub inny atrybut zimowego krajobrazu, co komu w duszy gra, podkleić i - gotowe. Można potrząsać do woli i obserwować migotliwie połyskujący śnieg.


Nam po pierwszej próbie roztwór zmętniał na drugi dzień, chyba zastosowaliśmy zły klej. Kiedy pracowaliśmy nad poprawieniem wyglądu "szklanej kuli" zaskoczył nas widok wirujących płatków za oknem. Może na krótko udało się przywabić zimę w nasze rejony. W razie jednak, gdyby tak się nie stało, bardzo dobrze wychodzą rodzeństwu bałwanki z piany podczas kąpieli;)

2 lut 2015

Chodzi, chodzi Baj po ścianie

Kim jest Baj? Co jeszcze dzisiaj znaczy słowo bajać, bajanie? Czy ma tylko pejoratywne zabarwienie? A co sprawia, że teksty znane od pokoleń, a często stylizowane na ludową nutę, są nam tak bliskie i wywołują mimowolne zasłuchanie i jakąś tęsknotę za tym co minione?
Nie wiemy, a może się nie dowiemy, ale możemy sobie wymyślić odpowiedzi na te pytania.
Możemy też spróbować i dzisiaj odczytać te dziwnie melodyczne słowa, które tak często są przemycane do licznych wznowień tradycyjnych czy audiowizualnych.



Książeczka pod tym tytułem jest zbiorkiem dwudziestu wierszy dziecięcych i kołysanek ludowych m.in. takich autorów jak:  
Kazimiera Iłłakowiczówna (1892-1983): Baj;
Józef Czechowicz (1903-1939): Dawno już ucichł, Szumi woda, W ogródku, Lulajże, Nie chce mi spać, Chmurka się uniża, Bajki;
Ewa Szelburg-Zarembina (1899-1986): Idzie niebo, Złoty jeż, Jak szło słonko spać;
Janina Porazińska (1888-1971): Bajka iskierki, Baj-baj-baju; Duje, duje wiatr;
Hanna Januszewska (1905-1980): Kołysanka
Jerzy Kamil Weintraub (1916-1943): U kaczora srebrne pióra;
oraz zawiera utwory ludowe: A, a - kotki dwa; Chodził Senek i Drzemota; Uśnijże mi, uśnij; Nie piej, kurku, nie piej.
Wyboru dokonała Hanna Kostyrko. Zilustrował Janusz Grabiański, na obrazkach którego się po prostu wychowałam. Był on też autorem ilustracji do ostatniego wydania podręcznika do nauki czytania Mariana Falskiego. Może to tłumaczy poniekąd mój stosunek do tego zbiorku.

Impresjonistyczne ilustracje stanowią mistrzowskie ujęcie ludycznego tematu:


Grabiański za pomocą rozmazanej plamy wspaniale odtworzył liryczny nastrój pory zasypiania. Widok zmierzchu zza okna, nocne i ranne zwierzęta  - wszystko to miało oswajać małe pociechy z nocą i jej tajemniczymi odgłosami oraz pomagać w spokojnym pogrążaniu się we śnie.




Jakkolwiek dużo znalazłoby się w tych prostych tekstach archaizmów czy dialektyzmów, widać nie przeszkadzają one współcześnie w pełnym odbiorze lektury. Opinie o nich zawsze niemal sprowadzają się do przymiotników: nastrojowe, zaczarowane, nostalgiczne, inspirujące...
Im bardziej nawet wydają się nie należeć do tego świata, im bardziej odległe, tym silniej nawiązują do świata dziecięcego - tego utraconego raju. Dzieję się tak również dzięki licznym zabiegom poetyckim, ukształtowaniu frazy, stylizacji na folklor ustny i zaznaczonej intonacji.
Nic dziwnego, że chce się do nich wracać - dzieciom nucić i dzieciom czytać. Tworzyć do nich muzykę. Wznawiać wydania. Chciałoby się rozwikłać tajemnicę, która tkwi w tych bajaniach, a która jest ich istotą.
To jedna z tych rzeczy, o których można powiedzieć, że jest "moja", "ta jedyna, niepowtarzalna" i jedna z tych rzeczy, których nie można mieć na własność, bo stanowi wspólne doświadczenie wielu.


Dedykuję naszym trzem bąkom :)

BAJ
Chodzi, chodzi Baj po ścianie,
żółte ma chodaki,
niesie dzieciom złote kłosy
i czerwone maki.

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,
baj, a baj na skrzypeczkach gra.

Chodzi, chodzi Baj po ścianie,
chodzi po suficie,
ma sześcioro małych bąków,
kocha je nad życie!

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,
baj, a baj na skrzypeczkach gra.

Chodzi, chodzi Baj po ścianie
do samiutkiej zorzy,
kiedy mała córka wstanie,
Bajowi otworzy.

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,
baj, a baj na skrzypeczkach gra.

                                          Kazimiera Iłłakowiczówna


Kołysanki towarzyszą nam odkąd urodziło się najstarsze dziecię - choć niektórych melodii słuchaliśmy również w czasie ciąży. Szczególnie zasłuchani jesteśmy w wykonania Grzegorza Turnau i Magdy Umer. Mamy ulubioną książeczkę wydaną razem z płytą CD, na której znajdziemy adaptację do utworów m.in. Szelburg-Zarembiny czy Porazińskiej. Autorką ilustracji jest Aleksandra Kucharska-Cybuch.
                                                               wyd. Eurograf 2007



Teraz, kiedy starsze dzieci są na etapie wieczornego "poczytaniamimmamo" i oglądania-opowiadania książeczek obrazkowych, kołysanki nie kołyszą ich już do snu, ale pojawiają się także w wersji bez melodii. Zauważyłam też, że Lidusia lubi sobie po swojemu pośpiewać przed zaśnięciem, a Kacper lubi otwierać książeczkę, a nawet modlitewnik i udawać, że czyta śpiewając. Widocznie sama melodyjność języka odgrywa tu ważną rolę - aby umożliwić małemu człowiekowi przejście od fazy dnia do pory czuwania i odpoczynku. Znajomy głos mamy i taty, bicie serca, czułe gesty czy  światło nocnej lampki pozwalają oswoić czasem trudny proces zasypiania.
A sen nowonarodzonej Kai i jej spokojna twarzyczka, układające się w uśmiech usteczka? To prawdziwa zagadka moich nieprzespanych minionych nocy;) Zresztą, najlepiej i tak śpi się przy cycu;)

Kacper, spytany o Baja, powiedział, że może to być pająk spacerujący po ścianie, borsuk (?) albo piłka skacząca do góry (!). Hmm. Braliśmy też pod uwagę światło księżyca wędrujące w nocy po pokoju. Zatem pogawędziliśmy sobie o różnych cieniach widocznych na ścianie o wieczornej porze, o tym co może przeszkadzać w zaśnięciu (powód zawsze się znajdzie;) oraz o sposobach łagodzenia dolegliwości. Synek dał się wciągnąć w odstraszanie strachów, robiąc małe ścienne przedstawienie. Lidulka także odnajdywała radość w rzucaniu cieni z poskręcanych drucików.  Zabawa ta daje mnóstwo możliwości kreowania ról i obserwowania gry światła. Zdecydowanie, musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.


                                                                 Dobrej nocy życzymy!