Naszym dzieciom.


28 maj 2015

Bajki moich przyjaciół

 Mojej Mamie, z życzeniami powrotu do zdrowia.

Przyszła pora na przedstawienie mojej najdroższej, najukochańszej książeczki z dzieciństwa i, nie zdziwię się wcale, jeśli okaże się ona mało znana wśród czytelniczego grona czy w całej blogosferze.
A jeśli nawet, to możliwe, że mignęła gdzieś bez echa, może niewielu ją czytało, lecz jej wspomnienie zatarło się w pamięci. Tak już po prostu jest, że każdy ma właśnie tę SWOJĄ Książkę.
(Interesująco i z wyczuciem pisze na ten temat autorka strony Kiedy byłam mała - przeczytajcie koniecznie).

                                                   Wydawnictwo Literackie 1988, wyd. I.

Bajki moich przyjaciół Anny Karwińskiej dostałam od mojej mamy, nie wiem z jakiej okazji, a może nawet bez szczególnych okoliczności. Pewne jest, że czytałam ją po wiele razy i wciąż fascynowała mnie tak samo. Składa się na nie 12 różnych opowiadań, z których każde opatrzone jest podtytułem, objaśniającym do kogo kierowana jest bajka. Z pewnością Polcia, Magda czy Maciek znajdą tu coś dla siebie. Mamy także bajkę dla Mamy, dla Joasi czy Marty. Bardzo mi się podobała spersonalizowana historia i szukałam takiej z moim imieniem - chociażby drugim;)


Treści  i obrazy, do odbioru których zapraszany jest mały czytelnik krążą wokół spraw dziecięcych, a to, co pociąga głębiej to magia chwili, kiedy dwa światy widziane oczami dziecka - ten zwyczajny i ten zaczarowany dochodzą do głosu. Najciekawsze bowiem przygody dzieją się właśnie na pograniczu jawy i snu, kiedy marzenia odkłada się na wieczór - bo jest na to dużo czasu i nikt nie przerywa. Wówczas można wszystko, można latać w nieznane na spadochronie, spotkać całkowicie znudzoną królewnę lub wróżkę, która w dodatku ma katar, można być małym lub mieć jakiś zaczarowany przedmiot o cudownych właściwościach. 
I kiedy ma się na to ochotę - znaleźć się w którejś w książkowych bajek bądź odrobinkę zaczarować rzeczywistość. Czasem natomiast trzeba się przekonać, że z tymi czarami to raczej warto obchodzić się ostrożnie....



Bajki moich przyjaciół to bajki pisane z myślą o dzieciństwie, w którym marzy się o klockach LEGO lub lalce z Peweksu czy przeżywaniu przygód na równi z bohaterami "dobranocek". Dzieciństwie, w którym dorośli zawsze się śpieszą i rzadko mają czas na rozmowę.
Alternatywą jest podążanie w stronę literatury i wyobraźni:

Latawiec wzbił się aż do najwyższej półki regału. Książki rozsunęły się, odsłaniając ciemną przestrzeń.

-Co cię tak martwi? Przecież jest w twojej książce. Jak tylko będziesz chciał, możemy pójść do niej z wizytą.

Tego wieczoru wydarzyły się dwie rzeczy: Kasia zostawiła na podłodze koło łóżeczka książkę z bajkami, którą Tatuś przyniósł po południu, a Mama kładąc Kasię spać niedokładnie zasłoniła okno...

- Wystarczy, że zamarzyłaś sobie na chwilę ten Las i mnie, że chciałaś chociaż na króciutko przypomnieć sobie coś odległego. Jesteś tu i możesz zostać, jak długo zechcesz.

Byłoby strasznie krzywdzące powiedzieć, że współczesne dzieci nie mają za grosz wyobraźni i nie potrafią już nawet fantazjować, bo mają wszystko gotowe - wszystko co sobie dorośli twórcy zabawek wyobrazili.... A taka ocena ciśnie się na usta? 
Myślę jednak, że powinniśmy trochę bardziej jednak w nasze dzieci uwierzyć, bardziej niż w bajki...
Mają ten niezwykły przywilej swojego wieku, że są naturalnie otwarte, świeże w odbieraniu wrażeń i wyrażaniu emocji.
Czytając na nowo wybrane opowiadania z moim najstarszym, zastanawiałam się nad międzypokoleniowymi punktami stycznymi naszego dzieciństwa. Sama jestem ciekawa jakie drzwi otworzą się jeszcze przed nami przy tym wspólnym zaczytaniu, słuchaniu i odgadywaniu. Z niecierpliwością czekam na to, co o tej książce powiedzą mi kiedyś dziewczynki.


Bajki moich przyjaciół oferują także takie spojrzenie na rzeczywistość, które potrafi przebić się przez szarość, nudę, zmęczenie i obowiązki. Jak mantra przewija się w tych historiach próba dostrzeżenia w zwyczajnym dniu piękna, uśmiechu i życzliwości - a to są najwspanialsze czary!




Teraz muszę powiedzieć o ilustracjach Doroty Gromczakiewicz. Urzekały mnie i dotąd zachwycają nie precyzyjną kreską, ale drobno usianymi plamkami koloru. Dzięki nim opowiadania ożywały w mojej głowie, migotało wszędzie rozszczepione światło, budując baśniowy nastrój. Mam nadzieję, że nigdy nie będę zmuszona oglądać ich w marnej złoto-brokatowej wersji;) Wplatam wybrane przykłady w tekst, może okaże się, że komuś wydadzą się bliskie.

Świętując Dzień Matki zajęliśmy się z dziećmi szczególnie jedną ulubioną historią, Wiosenną bajką Mamy Eli. Jak każda mama, Mama Ela ma swoje tajemnice skrywane przed pozostałymi domownikami i umie rozmawiać z niezwykłymi przedmiotami w kuchni. Potrafi też piec pyszne Uśmiechnięte Ciasteczka! Takie ciasteczka z różowym albo białym lukrem i kropką najwspanialszych konfitur pośrodku. Na przekór niepogodzie wkłada najładniejszą niebieską sukienkę i postanawia się uśmiechać.... I tak, jak każdej mamie, Mamie Eli, również coś czasem nie wychodzi.... Rozwiązanie pojawia się, gdy do drzwi puka Zielony Listonosz z bukietem fiołków, a Mama na chwilę znów staje się małą dziewczynką....


Piekliśmy zatem i my, na szczęście udało nam się żadnego ciasteczka nie spalić. Małe paluszki wprawnie wykrawały kształty z kruchego ciasta, a następnie dekorowały uśmiechnięte od ucha do ucha smakołyki. Mama także nie odmówiła sobie przedniej zabawy:)


Zabrakło nam zaczarowanych fiołków? - nic straconego, dostałam od synka bukiecik pachnących konwalii, i jestem pewna, że są całkiem niezwykłe :)


Ponieważ książeczka ta ma dla mnie duże znaczenie i podchodzę do niej dość emocjonalnie, wybieram ją jako temat do posta z cyklu Przygody z książką 2
Gorąco polecam!
Przygody z książką
Czytelniczo inspirują pozostałe blogi w projekcie.

13 maj 2015

Muchomory na ilustracji dla dzieci - cz.I

Babcia K. mówi, że nigdy nie wolno niszczyć żadnych grzybów, nawet tych niejadalnych - są one ozdobą lasu. Tak jest na pewno w przypadku czerwonych muchomorów, które to jesienią rumienią się i krasno śmieją do grzybiarzy. Jak to się stało, że te nakrapiane cuda, pomimo że trujące, stały się w dziecięcych książeczkach symbolem ciepła i radości, a nawet bezpiecznej przystani? Bardzo rzadko bowiem spotyka się w tekście bajek ostrzeżenie przed nimi. Może zawdzięczają to swym terapeutycznym barwom?

Popatrzcie tylko na poniższy przegląd wybranych ilustracji, na które napotykamy podczas kartowania książek i obcowania z nimi.
                    
                                                                     Uszatek na grzybach :

- Trujące... - zmartwił się Króliczek.
A potem dodał na pociechę:
- Ale ładne, prawda?
                    il. Zbigniew Rychlicki do książeczki Czesława Janczarskiego Nowi Przyjaciele Misia Uszatka, Nasza Księgarnia 1971, wyd.II (pierwsze wydanie nastąpiło w 1963 roku)


************************************************************************

                                         pułk muchomorów


 il. Jan Marcin Szancer do książeczki Jana Brzechwy Grzyby,  
Wydawnictwa "ALFA", Warszawa 1986, wyd. I.

oraz ilustracja Szancera do wcześniej wydanego zbiorku, pt. Brzechwa dzieciom,
Państwowe Wydawnictwo Literatury Dziecięcej "Nasza Księgarnia" 1959, wyd. IV



************************************************************************

                                                   Brodaty Krasnoludek
              il. Zofia Fijałkowska do książeczki Marii Konopnickiej Na jagody
Nasza Księgarnia 1964, wyd. VIII.

********************************************************************

                           il. Józef Wilkoń do wiersza Heleny Bechlerowej pt. Poziomkowy kraj,  
Poziomkowy kraj, Nasza Księgarnia 1970, wyd. I.

************************************************************************ 

                       krasnal Hałabała ze swoją czerwoną czapeczką w groszki


                                il. Zdzisław Witwicki do książki Lucyny Krzemienieckiej  
                            Z przygód Krasnala Hałabały, Nasza Księgarnia 1975, wyd.XII

 ************************************************************************ 
                                                      wiersz Muchomor

 
 il. Zofia Darowska do książki Kazimiery Iłłakowiczówny Rymy dziecięce,
                       Wydawnictwo Poznańskie 1972, wyd.I. 


***********************************************************************

                 
Kto ma kolor czerwony,
jest dziś pięknie proszony.
(...)






il. Jerzy Srokowski do książeczki Heleny Bechlerowej O żabkach w czerwonych czapkach
Nasza Księgarnia 1970, wyd. II.

*********************************************************************
(...)
Pod paprocią
krasnal siedzi,
trzyma w ręku
pędzel spory
i maluje
muchomory.
                 il. Hanna Czajkowska do wierszyka Dzięciołowe mieszkanie 
                           Czesława Janczarskiego ze zbiorku pt. Gdzie mieszka bajeczka
      Nasza Księgarnia1966, wyd.IV rozszerzone

************************************************************************

il. Teresa Tyszkiewiczowa - Baśń o ziemnych ludkach, J. Ejsmond
Nasza Księgarnia 1956, wyd. II

************************************************************************

il. Hanna Czajkowska do książeczki Wesołe lato Heleny Bechlerowej
Nasza Księgarnia 1988, wyd. V 

************************************************************************
leśne tajemnice

il. Hanna Czajkowska do książeczki Leśne wędrówki Marii Dunin-Wąsowiczówny,
Nasza Księgarnia 1968, wyd. II

************************************************************************
skromnie, ale zawsze:)

il. W. Sutiejew do swojej książeczki Bajeczki z obrazkami,
Wydawnictwo Lubelskie1988, wyd. I 

************************************************************************
wierszyk Leśna bajeczka
(...)
Jak muchomor ma kapelusz.
Zostań z nami, przyjacielu!
(...) 
il. Zdzisław Witwicki do książeczki Heleny Bechlerowej W konwaliowej gospodzie,
Nasza Księgarnia 1960, wyd.I 

**********************************************************************


il. Zdzisław Witwicki do książeczki Hanny Łochockiej, pt. Psoty i kłopoty wróbelka Elemelka, Nasza Księgarnia 1979. wyd. II.


 
Prawda, że zjawiskowe? Zwłaszcza na tle niebieskawo-zielonego lasu. Motyw muchomorka jest naszym ulubionym i chętnie widzielibyśmy go wszędzie w naszym domku, w dekoracjach, ubrankach, rękodziele czy przedmiotach użytkowych. Poniżej mały kolaż zdjęć z udziałem tego sympatycznego grzybka bądź jego kolorystycznych krewnych:)




Postanowiliśmy się przekonać czy w pracach współczesnych malarzy i grafików muchomory także grają pierwsze skrzypce. Jeśli znacie godne uwagi dzieła, to prosimy o wszelkie namiary i wskazówki. Możecie też przesłać nam skan lub zdjęcie ilustracji ze starej książeczki, a my chętnie je opublikujemy w następnym poście poświęconemu temu tematowi:)

Pięknie muchomorki (i nie tylko) zilustrowała dla przykładu Julie Morstad http://juliemorstad.bigcartel.com/product/toadstool

Wciągamy wpis o muchomorach do projektu Przygody z książką 2, jako że jednym z haseł wywoławczych jest właśnie ILUSTRACJA KSIĄŻKOWA.
                                                        




 Przygody z książką
Zerknijcie do innych małych i dużych podczytywaczy blogi-w-projekcie

11 maj 2015

Balkon czyli co można zrobić ze starej skrzynki...

Moim ulubionym zajęciem w dzieciństwie było przesiadywanie na strychu... Wśród fatałaszków, z których odcinałam guzki, motków włóczek, jakichś obrazków, dokumentów i pamiątek. Siadałam na podłodze z desek i oglądałam stare gazety, które moja mama prenumerowała jako dobra gospodyni:) A trzeba Wam wiedzieć, że ówczesna prasa, skierowana w dużej mierze do kobiet, w niczym nie przypominała pospolitych dzisiaj brukowców, ale wydawana była starannie. Służyła przede wszystkim jako źródło informacji o sposobach prowadzenia domu, o tym jak zrobić coś z niczego, samodzielnie skroić, ugotować, zmajstrować. Ze zdziwieniem odkrywam teraz, w tych paru zachowanych numerach czy wycinkach, że pojawiały się w nich artykuły z różnych dziedzin życia, zarówno na tematy społeczne, filozoficzne, psychologiczne czy kulturowe. Czasem napotykam na prawdziwe smaczki PRL-owskich realiów, a innym znów razem jestem mocno poruszona, kiedy przekonuję się, że liczne współczesne trendy powracają do swych korzeni;) 
Czym mogły przyciągać mnie te, w większości czarno-białe, pisma? Mianowicie taki na przykład miesięcznik "Magazyn Rodzinny" (wydawany w latach 1974-1992) zawierał dział skierowany do najmłodszych, w którym drukowano ilustrowane opowiadania dla dzieci. Bardzo lubiłam je czytać. Typowe pisemka dla dzieci mogłam przeglądać jedynie w bibliotece. Natomiast te mamine były nasycone jakąś inną energią, pełną kreatywności i ciekawego wzornictwa. Przyciągały jak magnes podczas tych strychowych wypraw. I chociaż pojawiły się już ogólnodostępne pop-kulturowe czasopisma młodzieżowe, kolorowe, przeniesione żywcem z hollywoodzkich dywanów, to jednak nie interesowały mnie tak bardzo, żeby je kupować.

Postanowiłam więc odświeżyć pamięć i przywołać tych kilka ocalałych treści w tym miejscu, po to, aby nasze dzieci miały trochę radości ze wspólnego czytania.

Na początek przedstawiamy opowiadanko pod tytułem Balkon autorstwa Hanny Kaltenbergh ("Magazyn Rodzinny" 1987, nr 162, str. 21). Jestem przekonana, że niektórzy Czytelnicy zobaczą w tej historii zabawy z własnego dzieciństwa:)



Na trzecim podwórku jest taki trawnik, po którym dzieci mogą biegać. I nie tylko biegać. W ogóle bawić się, byle grzecznie.....
(...)
Skrzynka była bez wieczka i bez jednej ścianki. Jednakże czysta, zrobiona solidnie z drewnianych listewek. Cały śmietnik pachniał nieprzyjemnie. A skrzynka na odwrót: pachniała cytrynami. Kot ma rację. Trzeba się skrzynką zainteresować. Do czego ona jest podobna? ....

Rys.: Zygmunt Bobrowski


Krótka, mądra opowieść o koleżeństwie, o twórczych dzieciach, o zabawach zespołowych. Któż by nie chciał dzisiaj takiej alternatywy dla swoich pociech, zamiast parogodzinnej sesji przed monitorem i dokarmiania cybernetycznych zwierząt czy podlewania wirtualnych drzew?

Próbujemy więc inaczej. 
Dzieciaczki dostają drewnianą skrzynkę (wcześniej przetartą z grubsza papierem ściernym, żeby przypadkowa drzazga nie zepsuła od razu zabawy). W skrzynkach babcia przechowuje jesienią warzywa - nie sposób wysępić ich do ogrodowych dekoracji, ale tę jedną wypożyczyliśmy;) (dzięki Mamuś!).
Byłam ciekawa jak dzieci ją zaadaptują. Kacper zaproponował, że można się bawić w sklep lub w dom. Zgodziliśmy się co do tego, że miała trochę smutny wygląd, dlatego dzieci pomalowały ją kredą. 
Gościliśmy w tym czasie moją uroczą chrześnicę - dzięki dodatkowej parze rączek do zabawy malowanie szło raźniej i efektowniej.



Potem przenieśliśmy się do ogrodu, żeby zbudować dom. W zasadzie K. tylko zerknął na ilustrację z gazety i już był gotów do działania. Konstrukcja z drewnianych szczebelków, koca, chust i szarf, klamerek do bielizny, stanęła w oka mgnieniu.



 

Domek szybciutko znalazł swoich lokatorów. A kiedy rozbawione dziewczynki okupywały huśtawki, synek zajmował się przebudową swej siedziby.


Później już, na spokojnie najstarszy wysłuchał całej historyjki o podwórkowej zabawie ze skrzynką w roli głównej. Polecamy, nie tylko do kwiatowych aranżacji:)