Naszym dzieciom.


31 paź 2014

Kasztanki

Kasztanki to tytuł zbiorku wierszy i fraszek autorstwa, nie kogo innego jak samego Jana Sztaudyngera, uchodzącego za mistrza tego gatunku w XX wieku. Okładka książeczki jest przypisana do tytułowego wiersza. Naszą uwagę zwróciły charakterystyczne kreski, właściwe dla ilustratora i scenografa Adama Kiliana. Mamy już na półce zilustrowaną przez Kiliana niezwykłą pozycję pt. Pamiętnik czarnego noska Janiny Porazińskiej, która czeka na zainteresowanie ze strony dzieci. Dziś jednak z twórcą Pyzy zaznajamiamy się przy okazji czytania tychże króciutkich i wesołych tekstów. Bowiem każdy wierszyk Sztaudyngera został w tym wydaniu wzbogacony w nietypowy sposób, od miniaturowego obrazka do barwnego tła.

                                                           Nasza Księgarnia 1964r, wyd. I







 
 
Pomysłowa forma rozbudziła ciekawość starszego dziecka. Można tu spotkać zróżnicowaną czcionkę, proste graficzne znaki i kontrastowe zestawienia. Między innymi spodobała nam się ilustracja do fraszek, przypominająca kolorową mozaikę. 


Kacperek lubi układać różne kształty na podłodze z przypadkowych elementów - raz będzie to domino, innym razem prostokątne skrawki po taśmie klejącej. Potem najczęściej woła mamę, żeby zobaczyła czego dokonał i po pytaniu, co mi to przypomina mówi: "- Jak chcesz, to możesz zrobić zdjęcie!" Więc mama robi.

 Wykorzystaliśmy pomysł, aby stworzyć własną  kompozycję.
Stuk, puk - fraszka gotowa!  - pisze autor. Ciach, prach - mozaika gotowa! Wystarczyło powycinać z papierowych resztek różne figury geometryczne na miarę czterolatka. 





Jak widać gniecenie papierków to także niemała praca dla sprytnych rączek;)


A na deser słodka mozaika z cukiereczków - podjadanych w mgnieniu oka:)


Kilka fraszek wartych zapamiętania:

NIEUCZENI
Kot miauczał, a dąb szumiał.
Każdy to robił, co umiał.

UŚMIECHNIJ SIĘ!
- Uśmiechnij się! - do rydza rzecze rydz. - 
To takie miłe jest, a nie kosztuje nic!

NIE WSZYSTKO
Pamiętaj sobie, dziatwo:
nie wszystko przychodzi łatwo.

Jeszcze charakterystyczny rys:
willa w Zakopanem, w której mieszkał Jan Sztaudynger

fot. 2007 rok

29 paź 2014

Puszek z wiewiórczej rodziny /PROJEKT PRZYGODY Z KSIĄŻKĄ/

PRZYGODA PIERWSZA: Zbieramy słońce, kolory i słowa - książka artystyczna

Bardzo przyjemna w dotyku, tekturowa książeczka, w której przed oczami migają nam rude, puszyste kity pewnej wiewiórczej rodzinki. Mowa o czymś z czeskiej literatury dziecięcej. Moje pokolenie ze swego dzieciństwa najbardziej kojarzy z tej dziedziny zekranizowane postacie Rumcajsa czy Żwirka i Muchomorka, kochane ogromnie przez wszystkich bez wyjątku. Nic ponad podobne jednak nie przychodzi mi do głowy. Dlatego tym chętniej wgłębiliśmy się w poniższą lekturę, którą napisała  Naďa Klevisová a ciepło zilustrował Karel Franta. Zagraniczne strony i czeskie galerie internetowe pokazują zjawiskowe, zapierające dech prace tego autora - ciekawe czy spotkały się już one z zainteresowaniem ze strony polskich wydawnictw, tak przecież ochoczo sięgających ostatnimi czasy po bestsellery naszych południowych sąsiadów?

                     Wydawnictwo "Panorama", Praha, bez roku wyd., prawdopodobnie lata osiemdziesiąte

Puszek jest jedyną wiewiórką z całej rodziny, która wydaje się nie przejmować zbliżającą się zimą. Podczas, gdy pozostali domownicy uwijają się przy urządzaniu dziupli jako bezpiecznego schronienia przed zimnem, gromadzą zapasy i ciężko pracują, on wyleguje się w ostatnich ciepłych promieniach jesiennego słońca.
Budzi to poczucie żalu u jego krewnych - bo jak można się tak bez przerwy wylegiwać i nie angażować w życie rodzinne? W dodatku Puszek znajduje jakieś wykrętne odpowiedzi. Podobno zbiera w tym czasie  słoneczny blask, kolory i słowa. Niezbyt pożyteczna to praca, przyznacie sami - czy spotka się z uznaniem pozostałych wiewiórek?



  Książeczkę tę, przeczytaną niedawno, wpisujemy w przygodowy wątek, jakim jest udział w blogowym projekcie, którego pomysłodawczynią jest autorka bloga Dzika Jabłoń Pracownia Kreatywnego Wyrażania.
Jego ideą jest promocja czytelnictwa wśród dzieci, czytania razem z dziećmi, a w także zachęta do wspólnego przeżywania książkowych przygód, zarówno w warstwie fabularnej jak i artystycznej. Dzięki otwartemu charakterowi tego projektu i przyjaznej formule Chatka na sowich nóżkach ma możliwość startu od trzeciego postu poświęconego temu tematowi. Wspaniale, że wieść do nas dotarła! To dla nas duża radość. Lepiej późno niż wcale, ponieważ kochamy czytanie poprzez zabawę i na odwrót.
Jeśli chcecie poznać innych uczestników tego projektu, a w szczególności zaczytane szkraby i ich zapalone mamy oraz przyjrzeć się z pasją podjętym wcześniej wyzwaniom, zapraszam tu: Blogi w projekcie. 


Dlaczego Puszek z wiewiórczej rodziny zasługuje na to, by po niego sięgnąć? Na pozór pachnie tu jakimś morałem w stylu "Bez pracy nie ma kołaczy", a nikt nie lubi być z góry pouczanym. Osoba o indywidualności pragmatyka nie postawiłaby zachowania rudzielca Puszka za wzór swemu dziecięciu - wiadomo przecież, że nikt nie naje się samymi kolorami ani patrzeniem na słońce. I to współcześnie, kiedy praca zawodowa jest na wagę złota, a gromadzenie dóbr stanowi wyznacznik pozycji społecznej. A jednak. Klevisová tą krótką opowieścią zwraca uwagę na zupełnie inny aspekt ludzkiej egzystencji. Kiedy wreszcie przychodzi mroźna zima, a do wiewiórczej dziupli  w starym dębie zagląda chłód, mrok i głód, Puszek okazuje się być tym, który podnosi na duchu całą rodzinę. Posiada niezwykły dar, dzięki któremu barwnie odpowiada na tęsknotę domowników za ciepłem, barwą i smakiem. Jego wizualizacje mają w istocie terapeutyczną właściwość. Wiewiórki pozbywają się swoich pesymistycznych myśli, co pozwala im przetrwać zły czas. Oswojona przez artystę Puszka zima jawi się jako niezwykła pora:

Czy zima jest głodna
lub smutna? Nie wierzę!
Sam miałbym ochotę 
jadać jej wieczerzę:
krem z płatków śniegowych,
lodowe cukierki,
a zamiast lizaków
grubiutkie sopelki.
A więc nie narzekam,
chcę z zimą ucztować
i nim przyjdzie wiosna
wszystkiego spróbować.



 
Zainspirowani pozytywną energią Puszka, nieskłonnego do narzekań, postanowiliśmy również pozbierać słońce, kolory i słowa, żeby w pochmurne dni przypominały nam dobre chwile. 
Pewnie każda z mam ma swój własny sposób na utrwalanie takich momentów. 
My prawie zakończyliśmy sezon wekowania i zamykania w słoiczkach aromatycznych owoców, została nam jeszcze dynia:) Przyjemnie potem jest na przykład wyjąć taki własnoręcznie przyrządzony i przyozdobiony specjał i delektować się nim po dziarskim spacerze. A jaka bomba witaminowa!
Wszyscy też chyba gromadzimy jakieś zdjęcia, pamiątki, przechowujemy drobiazgi po dzieciach. Oprawiamy je i cieszymy się każdym tak ważnym dla nas gestem i słowem. Największą radością jest, kiedy później dzieci same do nich wracają, oglądają i dopytują.
Między innymi, założyłam dzieciaczkom taki kajecik, w który wpisuję nasze zabawne dialogi, rezolutne i bezbłędnie logiczne spostrzeżenia małego czy różne pytania. I właśnie za ostatnim razem zanotowałam:
-"Mamo, a kiedy ja wystąpię w bajce?" I oto teraz nadarzyła się ku temu prawdziwa okazja. Ponieważ jednym z haseł projektu jest właśnie AUTORSKA KSIĄŻKA ARTYSTYCZNA, to do niej trafiły nasze promyki słońca, zabawy z kolorem i wymyślone słowa.

Przedstawiamy Wam "Kolorową bajkę Kacperka i Lidki :)



Jej tworzenie było prawdziwym źródłem radości, a fabuła wymyślona przez synka przerosła moje wyobrażenia. Niczym kronikarz Koszałek-Opałek spisywałam kolejne zdania, aż pióro (długopis) skrzypiało. Ze śmiechem doszukiwałam się w Kacperkowych pomysłach niektórych odniesień: a to do zasłyszanej w przedszkolu baśni, a to echo jakiejś piosenki czy dobranocki (W jednej z wersji miałam dać dzieciom do ręki siekierę, którą pokonały w lesie dzika... - czy to nie przypadkiem pokłosie "Jasia i Małgosi"? ;) Początek z kolei na pewno zainspirowany wierszykiem Konopnickiej Jadą, jadą dzieci drogą , skąd się wziął księżycowy proszek -  nie wiem. Za to koniec również mnie ujął: po powrocie dzieci do domu i tuleniu do mamy, chłopiec po prostu idzie sobie na drzemkę (prawdziwy mężczyzna:)

Nasza książka powstała z materiałów akurat dostępnych w domu: 



• jako baza - pozostałość po folderze reklamowym firmy znanej z produktów żywnościowych dla niemowląt - miała fajnie zbindowane tekturowe karty;

• kolorowy papier opakunkowy;
• taśma Washi; dwustronna taśma klejąca;
• farby; pisaki, stemple
• ostemplowane prace dzieci (za pomocą pieczątek, paluszków i stempli ziemniaczanych) - jako barwne i impresjonistyczne tło; jako pamiątka eksperymentów z tuszem i śladów maleńkich linii papilarnych)
• klej, nożyczki,ozdobny dziurkacz


Zastosowane techniki w zilustrowaniu treści:
wycinanka, wyklejanka, wydzieranka, elementy scrapbookingu;
stemplowanie; rysunek malarski;



  Zasada wspólnego działania:
Mama wycina i podkleja stronice w celu zamaskowania bazy oraz zapełnia je treścią wymyślaną przez synka. Syn przyozdabia, przykleja mniejsze elementy, stempluje, wycina, dziurkuje, maluje, wydziera, snuje wątek... Między innymi wymyślił, żeby nie zaklejać niektórych zdjęć z folderu. Córcia: stempluje, ma ochotę wszystkiego skosztować;) Tatuś: zabezpiecza teren i jest pierwszym odbiorcą naszego dziełka;)




Zostawiliśmy w naszej bajeczce także niezapisane strony - na kolejne pasjonujące historie. Na pewno będzie wspaniałą pamiątką dziecięcych wytworów wyobraźni, grą światła i koloru oraz słów.