Naszym dzieciom.


27 cze 2015

Gdybym był dorosły/Jak tata pokazał mi wszechświat

Pierwsza z książek miała swoją premierę na Węgrzech w 1965 roku, natomiast w Polsce za sprawą tłumaczenia Camilli Mondral Nasza Księgarnia wydała ją w 1970 roku, i od razu zyskała sobie ona zainteresowanie najmłodszych czytelników.



Współpraca autorki - wybitnej pedagog - Évy Janikovszky oraz ilustratora - mistrza karykatury - László Rébera, okazała się niezwykle udana, co widać także w innych pozycjach tego duetu.

Wypożyczyliśmy egzemplarz Gdybym był dorosły, ponieważ spodobała nam się okładka, szybko przekartkowana bez zastanowienia powędrowała na "stosik do zabrania do domu". Nie znałam jej aż do dotąd. To znaczy, do lutego tego roku. Nic jeszcze wówczas nie zapowiadało, że będzie o niej głośno za sprawą kolejnego wznowienia wydania (2004; 2015 - choć tłumaczenie mniej mi się podoba). Trafiła więc do nas w odpowiednim momencie - a jak wiadomo, nie ma przypadków. Przeczytana uroczyście, w rodzinnym gronie wydobyła natychmiast z naszej gromadki salwy śmiechów, kwiki, prychania i parsknięcia, a także głęboką zadumę.
Dlaczego? 
Bo jest prawdziwa. Odpowiada na nasze potrzeby emocjonalne - te dziecięce i te dorosłe. Dotyka naszego jestestwa i palcem mierzy prosto w nasze rodzicielskie ego.



Dodatkowo przekonuje uzupełniającymi się nawzajem ilustracjami i przystępnym, wciąż aktualnym, tekstem.
Miniaturowe, oszczędne w stylu, acz pełne dynamiki obrazki, potrafi już opowiedzieć swobodnie i z entuzjazmem nasza dwulatka. Co ważne, szata graficzna książki doskonale pomaga w głośnym czytaniu, znaczącym intonowaniu (wyliczanka, cedzenie słów, wykrzyknienia, akcentowanie wyrazów). Skoro na moment odwracają się role i mały bohater staje się w swoich wyobrażeniach dorosły - nie można było tego wyrazić inaczej niż zróżnicowaną czcionką, odpowiednio stopniowaną czy uwypukloną. Odpowiedni skład i łamanie tekstu odzwierciedlają sens mowy kilkulatka, który barwnie opisuje, co robiłby, gdyby był dorosły.



Humorystyczną treścią książka odpowiada na setki pytań o tęsknotę za dzieciństwem, zwłaszcza tym idealizowanym, o receptę na wychowanie, pytań o sedno bycia z dziećmi i dla dzieci. Pierwszoplanową rolę odgrywa tu zabawa, w różnorakiej formie, jako podstawowy etap rozwoju dziecka. Zakończenie książki ukazuje jeszcze jedno ważne dla dziecka pytanie o przyczynę tych wszystkich wymogów i ograniczeń, jakie czasem stawiają przed małym człowiekiem dorośli. W miarę dorastania, kiedy pada coraz bardziej dociekliwe "A dlaczego?", dziecko odkrywa społeczno-kulturowy porządek panujący w świecie. Czasem musi go sobie po prostu zdekonstruować, zgodnie z właściwym sobie sposobem postrzegania i przyswajania wiedzy;)


Tego typu dziecięcą literaturę cenimy najbardziej. Bezpośrednią, żartobliwą i uniwersalną.
Renesans, jaki przeżywa obecnie ta pozycja, przekonuje mnie jak duże jest zapotrzebowanie na taką prawdziwą treść dotyczącą zwykłej rodzinnej codzienności. Tu bowiem każdy może odnaleźć cząstkę siebie, obojętnie czy to na stronie dwunastej, czy dwudziestej siódmej. Przekonujemy się namacalnie, że wciąż drzemią w nas głęboko koncepcje wychowawcze, wedle których dziecko ma być "grzeczne i posłuszne", a dorosły ma "zawsze rację". Książka Évy Janikovszky to przede wszystkim głos udzielony dziecku.



Dlatego też powróciliśmy do lektury w miesiącu czerwcu, jako czasie w którym świętujemy kolejno dzień dziecka, dzień ojca oraz urodzinki naszych obu panów. - "Będzie śmiesznie!" - powiedział K., kiedy zaproponowałam ponowne czytanie.
Nasze osobiste odczytanie Gdybym był dorosły w tychże okolicznościach, to zachwyt nad kreacją tatusia, którym staje się w swoich projekcjach mały bohater. Réber umiejętnie uchwycił metamorfozę poważnego pana pod krawatem, w meloniku i dystyngowanym garniturze, w wolnego od konwenansów ojca wielodzietnej rodzinki. Jakoś nie ulega wątpliwości, że chłopiec pragnie być właśnie taki, jak jego tata, mieć te same korzenie, ten sam rys  - z tym, że wzorem ojca, jest taki, który potrafi odnaleźć w sobie dziecko. Będzie więc bawił się bez ograniczeń, cieszył z każdej udanej psoty i ustalał własne zasady gry. Genialne - popatrzcie sami:




A w rzeczywistości, któryż to mężczyzna w zabawie ze swoją pociechą nie zatraca się w niej całkowicie, dążąc do wygranej? :) (Mama pewnie z wrodzonej empatii ustąpiłaby pola i jeszcze w tym czasie zrobiła sto innych rzeczy;)

Ojciec idealny to pewnie także taki, który jest w stanie objaśniać dziecku świat, być pierwszym, który otwiera oczy dziecka na przygodę, niezbadane szlaki i zagadki świata. Do takiej wizji odwołuje się autor książki Jak tata pokazał mi wszechświat  - Ulf Stark (Zakamarki 2014), którą sprezentowałam chłopakom. (Dałam im wolną rękę, sami więc wybrali czas, kiedy zasiedli do wspólnej lektury. Z lubością łowiłam później uchem jaki mieli ubaw).
I owszem, tatuś małego bohatera, poważany dentysta, jest przepełniony poczuciem szczególnej misji - pewnego razu zabiera więc synka na wieczorny spacer, by pokazać mu kosmos. Okazje się jednak, że wędrówka do gwiazd bywa męcząca, a cała wycieczka kończy się dla ojca niemiłym wdepnięciem w psią kupę... Proza życia?

Tata był nachmurzony (...)
- A ja chciałem pokazać ci coś pięknego. Coś, co zapamiętasz na całe życie - powiedział i chwycił mnie za rękę.
- I zapamiętam - odparłem.

Komu zależy czasem bardziej na czymś: dziecku czy nam? I kto bywa silniej rozczarowany: dziecko czy my? (No jasne, że dzieci radzą sobie z tym lepiej).

- No i jak było we wszechświecie? - zapytała mama.
- I pięknie, i śmiesznie - odpowiedziałem

To, że dzieciom chodzi o dobrą zabawę, to już wiemy z pierwszej pozycji książkowej. Ale do zabawy trzeba przynajmniej dwojga, jak do tanga. Wtedy jest weselej, radośniej i jest się po prostu razem.
Dla małego Ulfa liczyło się przede wszystkim samo wyjście z tatą. Wpatrywał się w jego kroki, w parę wydobywającą się z jego ust. Mogli iść i iść, a kiedy chłopiec się zmęczył tato wziął go na ręce. Mieli wspólny cel i tylko oni dwaj wiedzieli, w co trzeba się zaprowiantować na drogę. I co za różnica, z której strony ów wszechświat się razem ogląda, z dołu czy z góry. I cóż, że do gwiazd jest bardzo, bardzo daleko, kiedy tak blisko do siebie. Tato Ulfa nie stracił w oczach syna autorytetu przez to, że zaliczył małą wpadkę. Istotne jest też to, że panu dentyście się chciało. Zależało mu na wyprawie z synkiem do tego stopnia, że przeoczył fakt obrania sobie za punkt widokowy zamiejskiej łąki (Ulf wiedział;) Wielu z nas dzisiaj pyta siebie samach czy warto coś w ogóle przedsiębrać, skoro ta przestrzeń pod gwiazdami kurczy się niemiłosiernie, że nawet szpilki nie ma gdzie wetknąć. Ojciec Ulfa znalazł ową przestrzeń i znalazł czas na bycie z dzieckiem.
                                                        il. Eva Eriksson



Ojciec Ulfa, chciał pokazać synowi gwiazdozbiory nocną porą, ponieważ uznał, że ten był już na to dostatecznie duży.
Bohater Gdybym był dorosły wydaje się jego otoczeniu wciąż 'za mały' - stąd wymóg posłuszeństwa wobec niego.
Dzieci stale są przez dorosłych traktowane w ten sposób: albo jeszcze nie dorosłe, albo już godne czegoś, jakichś przywilejów. Tymczasem dzieci chcą być sobą we właściwym sobie czasie - taka myśl wydaje się prześwitywać z kart obu książeczek.

Dzieciaki, niezakłamani obserwatorzy wszechświata, na który mogą składać się zarówno bezdomne koty, zielone żabki, tabliczki czekolady, paczki gum do żucia, drapiące swetry, lekarskie fartuchy upstrzone plamkami krwi, sklep rybny, kasztany, zardzewiałe gwoździe, poplątane sznurki, zużyte bilety tramwajowe czy też chory jeż. Zdarza się czasem, że i Wielki Pies będzie jego składową częścią.

Polecamy lektury zaaferowanym tatusiom... i mamusiom :)



Jednocześnie zamykamy 2 edycję (szkoda, że już!)


Kto z nami uczestniczył w tej fascynującej czytelniczej przygodzie? Wiele bratnich dusz:)
Dziękujemy i pozdrawiamy!

Blogi II edycji PRZYGÓD Z KSIĄŻKĄ
Blogi I edycji PRZYGÓD Z KSIĄŻKĄ

2 komentarze:

  1. Już mam w rękach notes i zapisuję informacje o "Gdybym był dorosły". Z wypiekami na twarzy przeczytałam twój post i dreptam ze zniecierpliwienia, że dziś niedziela i nie możemy iść do biblioteki. Ciekawe czy znajdziemy. Treści jak najbardziej w kręgu naszych zainteresowań. moje chłopaki są właśnie po wspólnej lekturze "Jak tata pokazał mi wszechświat" i spodobało im się to wspólne czytanie. Wieczorkiem nadrobię lekturę starszych postów u Ciebie, bo przez metamorfozy na moim blogu zaniedbałam nieco czytanie. Dziękujemy za piękne podpowiedzi czytelnicze i pozdrawiamy ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej, chętnie sięgnęlibyśmy po książkę "Gdybym był dorosły" ... już same rysunki mnie zaintrygowały...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za podzielenie się Twoimi wrażeniami:)