Zdaje się, że trochę zapomniana, propagatorka wiedzy przyrodniczej wśród dzieci w latach 50-60-tych, autorka wielu książek dla dzieci i słuchowisk radiowych, Hanna Zdzitowiecka, zniewoliła nas swą pozycją
W lesie (Nasza Księgarnia 1957, wyd II, rozszerzone). To druga, po Nad wodą, pozycja popularyzująca ojczystą przyrodę, w prostym, przystępnym stylu.
Potraktowaliśmy tę książkę nie jako podręcznik, który należy 'przerobić' jednym tchem, ale jako inspirację i motywację do poznawania natury, wertowaliśmy kartki w poszukiwaniu rzeczy znanych i nowych, zgłębiliśmy mnóstwo niezwykłych ciekawostek.
Potraktowaliśmy tę książkę nie jako podręcznik, który należy 'przerobić' jednym tchem, ale jako inspirację i motywację do poznawania natury, wertowaliśmy kartki w poszukiwaniu rzeczy znanych i nowych, zgłębiliśmy mnóstwo niezwykłych ciekawostek.
Krótkie opowieści o zwierzętach osnute są na kanwie wydarzeń rozgrywających się z udziałem dwojga dzieci. Joasia i Krzyś są badaczami leśnej przyrody, edukują siebie nawzajem, a z ich rozmów mały czytelnik poznaje nazwy gatunków ptaków, owadów czy grzybów i drzew. Dialogi skonstruowane są jako entuzjastyczne wykrzyknienia oraz pełne ciekawości zapytania o obyczaje i tryb życia leśnych stworzeń. Podglądanie mrówek, głuszca, dudka to dla dzieci dobra zabawa. Chętnie podejmują się współpracy z leśniczym, opiekują się małą sówką, zbierają jagody latem a zimą obserwują tropy zwierząt i dokarmiają zwierzęta. Może współcześnie taka postawa wydaje się nieco zinfantylizowana, jednak pewne jest, że w XXI wieku jesteśmy co raz dalej od obcowania z naturą. Lektura książeczki razem z dziećmi stanowi jeden ze sposobów na to, aby przywrócić tego pierwotnego ducha, którego wszczepiali nam za pośrednictwem piśmiennictwa, autentyczni znawcy i miłośnicy przyrody.
Miłość do lasu Zdzitowiecka przekuła na formę literacką często także animizując zwierzęta, które samodzielnie snują swoje opowieści.
"Ileż to pięknych bajek można sobie ułożyć jadąc przez zaśnieżony las!" - myśli Joasia. Las wciąż bywa nieodkrytą zagadką, miejscem pełnych tajemniczych przygód i doznań, inspiracją.
Dzięki temu specyficznemu przewodnikowi po świecie leśnej fory i fauny staliśmy się uważnymi obserwatorami najbliższych okolic, zdecydowanie wzbogaciliśmy nasz zasób pojęć związanych z leśnym życiem. Odkryliśmy także bogate w szczegóły, o niezwykłych barwach, ilustracje Stefana Styczyńskiego:
Mamy to szczęście, że w lesie możemy bywać często. A jeśli akurat nie, to spacerujemy zazwyczaj pobliską trasą, przy której umiejscowiono specjalne tablice edukacyjne. Dzieci je uwielbiają. Możemy z nich dowidzieć się jak długo "żyją" śmieci, poznawać gatunki leśnych roślin, dotykać korę drzew i sprawdzać czym się różnią pnie.
Innym znów razem wyruszamy na leśny spacer, wyposażani zawczasu w koszyczki na 'skarby', bo wiadomo, że dzieciaki i tym razem coś przemycą w kieszeniach;)
A las oferuje wiele. Nie trzeba się rozpisywać zbytnio na ten temat. Na ściśle usystematyzowaną wiedzę przyjdzie jeszcze czas. Maluchy obserwują okolice, ja patrzę na nie. Spoglądam jak zadzierają głowy do góry, obejmują pnie drzew, głaskają mech, taszczą największe patole i rysują coś na piaszczystym leśnym dukcie. Dokonują własnych odkryć. Chłoną las całymi sobą - a w domu wyznają nieoczekiwanie: "Lubię chodzić do lasu!". A ja lubię to słyszeć:)
Kacper ponadto założył własny "Przyrodnik", który pomaga mu przechowywać swoje 'skarby' w jednym miejscu. Na tekturki przykleja intrygujące go piórka, zasuszone kwiaty i inne pamiątki, albo po prostu wkłada je do foliowych koszulek. Pomagam mu je opisywać.
Znalezione w różnych zaskakujących miejscach: w lesie, na podwórku u babci, na ulicy podczas nocnego spaceru czy w naszym ogrodzie - jedne okazy obserwujemy i zostawiamy, inne zbieramy z uwagą.
Wy chyba jesteście z jakiejś starej, pięknie ilustrowanej bajki...
OdpowiedzUsuń