Wschodnie bajki ludowe od dziecka wywołują we mnie dreszczyk emocji. Są proste, ale urastają do spowitych tajemnicą. Brzmią czysto, jak pierwotnie zapomniany język. Nawet jeśli bywają takie, które są kiepsko przetłumaczone, to odnajduję w nich cały liryzm. Niekiedy wydają się surowe jak nieprzebyte knieje, ale zawsze tli się w nich iskra ciepła.
Kacper od dwóch prawie tygodni chodzi i powtarza: "Nie mogę tej zimy się doczekać". Tęskno mu do śniegu.
Wyciągamy więc stare bajeczki i znów czytamy.
Tym razem Rękawiczkę. Ukraińską bajkę ludową oraz napisaną przez Łesię Ukrainkę książeczkę Mamo, idzie już zima. Obie przełożył Mikołaj Durkiewicz, a wydała kijowska "Wesełka" (kolejno 1988 i 1985).
Cóż to, że w pierwszej strona tytułowa mi się nie zachowała, kiedy synek, podobnie jak ja w dzieciństwie, lubi słuchać jej treści, żeby za moment dopytywać o wszystkie szczegóły.
Historia leśnych mieszkańców, którzy w pokaźnym gronie zaadaptowali sobie zgubioną rękawicę na mieszkanie, rozbudziła jego ciekawość. Bo jak te wszystkie zwierzęta tam się zmieściły? Myszka-szkrabotka i owszem, wejdzie do rękawicy, ale ogromny miś-łakomczuch? No i czy nie boją się wilka lub lisicy?
No tak, ale jak się do siebie wszyscy przytulimy mocno, to jest nam wtedy ciepło, i nieważne, że ktoś kogoś ma na głowie, albo czyjś podbródek wbija nam się w plecy. A rodzinne przytulanie jest najlepszą sprawą pod słońcem:) Plus testowanie futrzanych zimowych czap.
Ilustracje do książeczki: Walentyna Melnyczenko:
Druga, to zbiór wierszy o zmienności pór roku, przepięknie zilustrowanych przez Larysę Iwanową.
"Mamo, idzie już zima,
łąki, lasy śnieg pokrywa,
nasze ptaszki już uciekły
za morze, do krajów ciepłych;
lecz czy wszystkie odlatują?''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za podzielenie się Twoimi wrażeniami:)