Pierwszy dzień wiosny przywitaliśmy radośnie. Od rana w ruch poszły farby. A to za sprawą zielonych wierszyków Ewy Szelburg-Zarembiny, zebranych w cieniutkiej książeczce, pt. Na zielonej trawie.
Otwiera ona cykl wierszy o porach roku, zgrupowanych w trzech pozostałych częściach.
Wydawnictwo Lubelskie 1985, wyd. I
Podobno poezja dziecięca w czystej postaci jest dziś trudna w odbiorze. Nie wiemy, ale próbujemy czytać i osłuchujemy się. Te rymy trzeba po prostu czytać na głos! Wtedy stają się realnym bytem. Pięknym, dźwięcznym i wesołym. Dopełniają je barwne ilustracje Zbigniewa Rychlickiego.
Kilka wybranych, które nas szczególnie zainspirowały:
Po prostu chce się wziąć do ręki farby i malować, rozcieńczać je wodą, rozmazywać po kartce i przekonywać się jakie odcienie może mieć wiosna. Kacper robił to z pełnym wyczuciem.
Na tej pracy znalazły się i chmury i trawa, słońce i kwiaty. Jestem przekonana, że jest tak, jak mówi K. :)
A po południu zostałam obdarowana najpiękniejszym wiosennym kwiatkiem, przyniesionym przez synka ze spaceru.
Przed nami dobry czas, mam nadzieję, więc, gdy:
Srebrny deszczyk
rosi, rosi
ciepluchno,
pozwól boso
biegać Zosi,
matuchno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za podzielenie się Twoimi wrażeniami:)